- Widziałem jego tropy w leśnictwie Łukaszne. Po odcisku łapy widać, że nie jest mały. Prawdopodobnie to samiec. W młodniku dopadł dwa dziki, które zjadł. Po zimie jest głodny i zły. Krótko spał i musi uzupełnić tkankę tłuszczową. Przyroda się już budzi, o dalszym spaniu już nie ma mowy - powiedział nadleśniczy z Węgierskiej Górki Marian Knapek W górach jest jeszcze dużo śniegu. W lasach jego pokrywa sięga nawet 150 cm. Po śladach widać, że w poszukiwaniu pożywienia zwierzę schodzi z gór dość nisko. Knapek widział jego tropy wysiadając z samochodu na drogę. Nadleśniczy powiedział, że w rejonie Doliny Zimnika ustawione zostały tabliczki ostrzegające turystów przed niedźwiedziem. - Nie chodzi o to, żeby straszyć ludzi, ale informować. To, co dla nas w górach jest oczywiste, wcale nie musi być jasne dla kogoś z centralnej Polski. Niech przynajmniej wie, że może spotkać misia i nie wolno iść mu naprzeciw. Najważniejszy jest spokój. Przed niedźwiedziem nie ma ucieczki. On rozpędza się do 50 km na godzinę i jest wytrwały. Na drzewo też wyjdzie. Z reguły jednak unika człowieka - powiedział Marian Knapek. Tej zimy niedźwiedzie wyjątkowo późno zasnęły, gdyż zima nadeszła dopiero w styczniu. Niedźwiedź brunatny jest największym drapieżnikiem żyjącym w polskich lasach. Waży do 250-300 kg. Żyje średnio 20-25 lat. W Polsce jest pod całkowitą ochroną.