Według marszałka woj. śląskiego Adama Matusiewicza, samorząd regionu nie wyklucza zwiększenia dotacji dla PR, chociaż "w granicach jakiejś logiki". Jego zdaniem, "trudno wytłumaczyć 50-procentowy wzrost kosztów kolejowej spółki z roku na rok". Jak poinformował dyrektor śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych Przemysław Gardoń, zgodnie z uzgadnianym w obrębie spółki planem ograniczenia rozkładu, pociągi mają przestać jeździć na liniach Katowice - Wisła Głębce, Rybnik - Chałupki, Rybnik - Bielsko-Biała oraz Bytom - Gliwice. Chcą ograniczeń, by pokryć deficyt Prócz tego ograniczenia mają objąć wszystkie pozostałe linie w woj. śląskim - w najmniejszym stopniu najbardziej oblegane i przynoszące najmniejsze straty połączenie Gliwice-Częstochowa, gdzie z rozkładu wykreślono by tylko jeden pociąg. Jeżeli zmiany zostaną zgłoszone przez spółkę w przyszłym tygodniu, korekta rozkładu mogłaby wejść w życie od 21 marca. Ze względów prawnych kolejarze nie mogą trwale zastąpić pociągów autobusami. O planach zawieszenia ponad 30 proc. połączeń kolejowych w województwie śląskim oraz możliwości likwidacji tamtejszego zakładu Przewozów Regionalnych poinformowała w czwartek prezes tej spółki Małgorzata Kuczewska-Łaska. Decyzja ma wynikać z niewystarczającego dofinansowania zamawianych przez samorząd przewozów. Według Przewozów Regionalnych, marszałek woj. śląskiego na ten rok zamówił u przewoźnika taki sam rozkład jazdy, jak w 2010 r. Spółka uważa, że powinien za to zapłacić ok. 160 mln zł. Jednak władze regionu gotowe są przekazać tylko 110 mln zł - wynikające z obowiązującej od 2008 r. pięcioletniej umowy na dofinansowanie spółki. Przewozy Regionalne chcą teraz tak ograniczyć połączenia, by 110 mln zł w pełni pokryło spodziewany deficyt. Pociągów nie można zastąpić autobusami Przewozy Regionalne już w grudniu 2010 r. z powodu trudnej sytuacji taborowej zawiesiły ok. 10 proc. pociągów w woj. śląskim - 56 z nich przestało kursować, a 24 skrócono. Sytuacja miała wrócić do normy w połowie stycznia, ale okres zawieszenia przedłużono do końca lutego. Także w korekcie rozkładu wprowadzonej z początkiem marca nie udało się wznowić wszystkich połączeń - nadal nie kursuje ok. 40 pociągów dziennie. Zgodnie z planowanymi ograniczeniami, do 40 już zawieszonych pociągów dołączyłoby teraz 60-70 kolejnych - z likwidowanych 4 linii oraz ograniczanych pozostałych. Łącznie zmiany te powinny przynieść PR ok. 16-17 mln zł na bezpośrednich kosztach. Kolejne oszczędności mają wynikać m.in. ze zwolnień pracowników. Według związkowców, którzy zapowiedzieli w tej sprawie protesty, mogą one objąć ok. 600 osób z całej 2,2-tys. załogi. Zdaniem dyrekcji zakładu, obejmą prawdopodobnie "o wiele mniejszą" liczbę pracowników. Ograniczenia, likwidacje i zwolnienia pracowników W piątek Gardoń wyjaśnił m.in., że dotychczasowe ograniczenia kursów pociągów w stosunku do rozkładu są skutkiem trudnego 2010 r. i nagromadzenia w ostatnich miesiącach pociągów wycofanych z ruchu ze względu na konieczność przejścia napraw rewizyjnych. Jak dodał, choć sytuacja powoli stabilizuje się, nadal na odbiór z napraw czeka ok. 12 z ok. 120 wszystkich pociągów śląskiego zakładu. Zarząd woj. śląskiego twierdzi, że kolejarze od kilku miesięcy nie przesyłają szczegółowych wyliczeń i uzasadnień związanych z zapowiadanym deficytem rzędu 50 mln zł. Gardoń określił to jako "nieporozumienie" potwierdzając, że już w listopadzie ub. roku samorząd wiedział o wielkości spodziewanego deficytu. - Co roku przedstawiając propozycję umowy jesteśmy zobowiązani do przedstawienia wyliczeń dotyczących każdego pociągu. Nie bardzo rozumiem, czego oczekuje urząd marszałkowski - zaznaczył. Wyjaśnił, że na rosnące koszty śląskiego zakładu PR wpływają m.in. wzrost kosztów dostępu do torów, wzrost cen energii oraz spadające przychody. Strony sporu deklarują chęć negocjacji - Całkowicie rozumiem racje podróżnych, potrzebę stworzenia kolei aglomeracyjnej, tylko to wszystko wymaga środków. Jeśli mimo dotacji samorządu mamy już od 2008 r. w woj. śląskim 80 mld zł deficytu, nie da się dalej wykonywać umowy bez pokrycia kosztów, nie mówiąc o jakimkolwiek zysku na inwestowanie - wskazał Gardoń. Marszałek woj. śląskiego poinformował w piątek dziennikarzy, że podczas zainicjowanej przez niego czwartkowej rozmowy z prezes spółki PR obie strony zadeklarowały chęć negocjacji. Marszałek sceptycznie jednak ocenił dobrą wolę Przewozów wskazując, że do tej pory spółka nie konsultowała swych ruchów czy decyzji - samorząd dowiadywał się o nich zwykle z mediów. Podatników nie wolno ordynarnie nabijać w butelkę - Nie wykluczam, bo na pewno taka będzie też wola sejmikowych radnych, możliwości zwiększenia dotacji, choć będzie to niezwykle trudne w sytuacji budżetowej naszego województwa. Musi to się jednak odbywać się w granicach jakiejś logiki, bo moim zdaniem trudno będzie wytłumaczyć 50-procentowy wzrost kosztów z roku na rok. Reprezentuję w pewnym sensie przed PR naszych pasażerów, ale też podatników woj. śląskiego, których nie wolno ordynarnie nabijać w butelkę - mówił. - Jeżeli ze strony Przewozów Regionalnych będzie autentyczna wola współpracy, z naszej strony jesteśmy naprawdę bardzo elastyczni - wskazał Matusiewicz. Zaznaczył jednak, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, jako jednemu z udziałowców "nie pozostanie mu nic innego, jak w stosowny sposób zainterweniować czy to w radzie nadzorczej PR, czy też na walnym zgromadzeniu spółki". - Mamy podpisaną pięcioletnią umowę, która zakłada, że co roku Przewozy Regionalne dostają 110 mln zł. Tak było do tej pory, co zabezpieczało potrzeby tej spółki, o czym świadczą kolejne podpisywane z nami umowy. W tym roku, kilkanaście dni temu, ku naszemu zaskoczeniu dostaliśmy propozycję zwiększenia tej dotacji - uwaga - do 150 mln zł - mówił marszałek dodając, że samorząd błyskawicznie wystąpił po tym z prośbą o wyjaśnienie, co jest powodem tak nagłego wzrostu kosztów. Chcą stworzyć konkurencję w zakresie jakości przewozów Pytany przez dziennikarzy marszałek przyznał, że już wcześniej samorządowcy ustnie dowiadywali się o "mniej lub bardziej szokujących kwotach" tegorocznego deficytu PR, jednak na prośby o wyjaśnienia, nie doczekiwali się "niczego konkretnego". - Kwota kilkudziesięciu milionów musi być oparta na jakichś rzetelnych wyliczeniach, a nie na jedno- czy dwuzdaniowej deklaracji, że koszty się zwiększają - ocenił Matusiewicz. Marszałek przypomniał, że władze woj. śląskiego przygotowują uruchomienie samorządowej spółki Koleje Śląskie, która ma uzupełnić ofertę dotychczasowego przewoźnika i stworzyć konkurencję w zakresie jakości przewozów. Jak mówił, spółka mogłaby ruszyć w ciągu dwóch miesięcy i przejąć "możliwie dużą liczbę połączeń". Wobec niewielkiej ilości własnego taboru - obecnie dzierżawionego Przewozom Regionalnym - Koleje Śląskie, zdaniem marszałka, mogłyby zacząć dzierżawić pociągi od PR.