Jak poinformował we wtorek rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel, lekarstwa do terapii onkologicznej skradziono przed dwoma tygodniami z dostawczego mercedesa zaparkowanego przy ul. Wojewódzkiej. - Złodzieje wykorzystali fakt, że kierowca nie zamknął auta. Ze skrzyni ładunkowej zabrali jeden karton. Nie wiedzieli, co jest w środku. Prawdopodobnie liczyli na łatwy łup - powiedział policjant. W kartonie zapakowanych było 50 ampułek leku stosowanego w terapii onkologicznej - o wartości ponad 160 tys. zł. Gdy po otwarciu kartonu złodzieje zobaczyli lekarstwa, w różnych aptekach próbowali dowiedzieć się, za ile i gdzie mogą je sprzedać. Policjanci pracowali nad sprawą od 10 kwietnia. W poniedziałek dotarli do informacji, które pozwoliły wytypować złodziei. Dwaj dwudziestolatkowie zostali zatrzymani we własnych mieszkaniach. Odnaleziono w nich 9 ampułek skradzionego leku - według lekarzy, z którymi konsultowali się funkcjonariusze, nie ma pewności, jak były przechowywane, a także czy mogło dojść do ich uszkodzenia czy zanieczyszczenia. Jak zaznaczył Pytel, podczas zeznań zatrzymani próbowali mataczyć. Najprawdopodobniej większość leków rozdali lub gdzieś porozrzucali. Według policjantów, raczej nie doszło do próby nielegalnej sprzedaży. Dlatego złodzieje usłyszeli jedynie zarzuty kradzieży, za którą może grozić im do pięciu lat więzienia. Obaj zostali objęci policyjnym dozorem.