Jak poinformował w środę nadkomisarz Krzysztof Piechaczek z rudzkiej policji, na bandytów natknął się w dzielnicy Wirek wspólny patrol policjantów z rudzkiej komendy i katowickiego oddziału prewencji. - Policjanci patrolujący teren pod kątem bezpieczeństwa placówek bankowych mieli akurat trochę szczęścia - powiedział Piechaczek. Nieumundurowani funkcjonariusze sprawdzający w poniedziałek wczesnym popołudniem jedną z rudzkich agencji bankowych zauważyli dwóch mężczyzn, którzy wyraźnie obserwowali z zewnątrz tę placówkę. Policjanci wezwali wsparcie, a sami niezauważeni patrzyli na przygotowania do napadu. Wkroczyli do akcji, gdy podejrzanie zachowujący się mężczyźni weszli do budynku. Przy wejściu do agencji, już wewnątrz obiektu, bandyci akurat zakładali na głowy kominiarki. Jednego udało się od razu obezwładnić, drugi zdołał uciec klatką schodową na górę. Przybyli na miejsce kolejni funkcjonariusze odcięli mu drogę ucieczki; przestępca został zatrzymany na strychu. Policjanci przeszukali sprawców i ich zaparkowane w pobliżu audi. Znaleźli m.in. kominiarki, kastet i wierną atrapę pistoletu. Przed prokuratorem obaj mężczyźni - 30- i 31-latek z woj. śląskiego - przyznali się do szeregu innych rabunków. Zebrany materiał pozwolił na zarzucenie im ośmiu napadów na banki, zakłady bukmacherskie i sklepy. Chociaż dotąd postawione zarzuty dotyczą tylko ośmiu zdarzeń, prowadzący śledztwo wiedzą już o co najmniej 20 napadach. Miały one miejsce - w różnych częściach woj. śląskiego - od listopada ub. roku. "Przestępcy działali w różnych konfiguracjach i składach, także trzy- i czteroosobowych. Podjęliśmy działania zmierzające do ustalenia pozostałych sprawców - zaznaczył Piechaczek. Policjanci sprawdzają czy bandyci nie mają związku również z podobnymi napadami w innych rejonach Polski. Do sądu trafił już wniosek o ich tymczasowe aresztowanie. Jeżeli zarzuty potwierdzą się w procesie, sprawcom może grozić do 12 lat więzienia.