- Modlimy się nie tylko za tych 23 górników, ale za wszystkich, którzy zginęli na kopalniach bądź w drodze do pracy - powiedział ks. Antoni Myśliwiec z rudzkiej parafii pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej. W mszy uczestniczyli m.in. rudzcy samorządowcy z prezydent Grażyną Dziedzic. - Nawet tysiąc metrów pod ziemią Bóg nie kryje swojego blasku. Tam przyjmuje modlitwy, ale i wołanie rozpaczy. Bóg prowadzi także do domu ojca, gdzie mieszkań jest wiele: dla 23 górników, dla ciebie i dla mnie - mówił w kazaniu ks. Myśliwiec. Kapłan dodawał też otuchy wszystkim cierpiącym po stracie bliskich. - Chrześcijanin jest optymistą i pamięta, że życie nie kończy się śmiercią, ale zmartwychwstaniem - powiedział. Po mszy uczestnicy uroczystości przeszli na cmentarz komunalny, gdzie koledzy i bliscy zmarłych górników, a także delegacje spółek węglowych, kierownictwa kopalni, związków zawodowych oraz władz samorządowych złożyli kwiaty pod tablicami z nazwiskami blisko 200 osób, które - według oficjalnych statystyk - zginęły w kopalni Halemba od początku jej istnienia. Katastrofa w Halembie była największą tragedią w polskim górnictwie od blisko 30 lat. Trzy lata później w innej rudzkiej kopalni - Wujek-Śląsk - zginęło 20 górników. Do wypadku w kopalni doszło 21 listopada 2006 r. około godziny 16.30, gdy ośmiu górników zatrudnionych w kopalni i piętnastu pracowników wykonującej na jej zlecenie roboty firmy Mard demontowało sprzęt z likwidowanej ściany wydobywczej. Wśród ofiar byli pracownicy, którzy dopiero rozpoczynali pracę na kopalni. Najmłodszy miał 21 lat, najstarszy 59. Jak ustaliła po tragedii gliwicka prokuratura okręgowa, z powodu zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku 1030 m pod ziemią wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. Obejmujący 27 osób akt oskarżenia był gotowy w czerwcu 2008 r. W głównym procesie, który ruszył cztery lata temu, odpowiada 17 oskarżonych. Dziewięciu innych, na których ciążyły zarzuty mniejszego kalibru, przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 5 lutego 2009 r. usłyszeli wyroki - od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny od 300 do 1500 zł. Jeden z oskarżonych został wyłączony z głównego procesu ze względu na stan zdrowia. We wciąż toczącym się procesie najpoważniejsze zarzuty ciążą na byłym głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor Halemby Kazimierz D. został oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. Jemu i Markowi Z. grozi do 12 lat więzienia. Według śledczych, w listopadzie 2006 r. obaj przyzwalali na łamanie w kopalni przepisów i zasad sztuki górniczej. Zarzuty postawione pozostałym oskarżonym dotyczą m.in. sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. Główni podejrzani nie przyznają się do winy. Nie wiadomo kiedy sprawa się zakończy. W procesie wciąż przesłuchiwani są świadkowie. Co roku podczas odrębnej uroczystości pamięć górników z Halemby czczą także związkowcy ze związku Sierpnia 80, którzy domagają się ukarania winnych tragedii. - Jesteśmy przed kopalnią w każdą rocznicę tego dramatu. Rok w rok czcimy pamięć górników, których skazano na śmierć. Śmierć, której przecież można było uniknąć. Śmierć, za którą odpowiada ówczesna dyrekcja kopalni i najważniejsze osoby dozoru wyższego (...). Sześć lat temu grupa ludzi świadomie i skutecznie dokonała zamachu na życie 23 górników. Pamiętajmy i nie zapominajmy tego faktu. Jesteśmy to winni zamordowanym górnikom - skomentował rzecznik komisji krajowej związku Patryk Kosela. Przypomniał, że 19 listopada sąd utrzymał w mocy lipcowe postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie innej tragedii w rudzkiej kopalni - zapłonu i wybuchu metanu w kopalni Wujek-Śląsk, gdzie we wrześniu 2009 r. zginęło 20 górników. "Długie procesy przeciwko winnym śmierci w śląskich kopalniach węgla kamiennego dowodzą, że górniczy układ mocno się trzyma" - ocenił Kosela, podając przykłady świadczące o tym, iż podejrzani w sprawie katastrofy w Halembie nadal mają mocną pozycję w środowisku górniczym. W opinii ekspertów, skutki wypadku w Halembie nie byłyby tak tragiczne, gdyby nie zainicjowany przez wybuch metanu późniejszy wybuch pyłu węglowego. To właśnie wybuch pyłu, powodujący poruszającą się z prędkością 800 metrów na sekundę falę uderzeniową, spowodował śmierć większości górników. Pył wybuchł, bo zupełnie zaniechano neutralizowania go pyłem kamiennym. Eksperci wyliczyli, że w wyrobisku było tyle pyłu, że starczyłoby jeszcze na trzy wybuchy o podobnej sile.