Znacie programy o metamorfozach z telewizji? Wiecie jak to działa. Zakompleksiona, niezadowolona z siebie kobieta, dzięki pomocy stylisty, specjalistów od makijażu i fryzur, nie tylko zmienia się zewnętrznie. Nabiera też pewności siebie, zaczyna się inaczej zachowywać, często znajduje nową pracę czy otwiera własną firmę. Ten sam mechanizm wykorzystuje program Dress for Success, który zainaugurowała w Katowicach Dorota Stasikowska - Woźniak, prezeska Polskiego Domu Kreacji. Głównym punktem programu był nietypowy pokaz mody. Stroje do pracy prezentowały... wychowanki Ośrodka Opiekuńczo - Wychowawczego z Radzionkowa, pierwsze uczestniczki programu Dress for Success Poland Silesia. Od roku Polski Dom Kreacji uczył je m.in. jak dobrze się zaprezentować przed pracodawcą, teraz w ramach DfS zostały jeszcze wyposażone w nowe fryzury, makijaż i elegancki stroje. Agnieszka Rządzka (dyskretny makijaż, idealnie skrojony kostium, buty na obcasach, włosy prosto od fryzjera) : - W tym stroju czuję się inaczej, staram się być bardziej poważna - mówi. - Wiem, jak rozmawiać z pracodawcą, jak gestykulować. Muszę wyraźnie mówić, prosto stać, ubrać się elegancko i mieć lekki makijaż - dodaje. Co chce robić w przyszłości? - Idę na gastronomię. Chcę być mistrzem kuchni, czy wyjdzie to ciężko powiedzieć - dodaje. Dress for Success narodził się w 1997 roku w Nowym Yorku. Studentka prawa dostała w spadku 5 tys. dolarów od prapradziadka i postanowiła je dobrze wykorzystać. Zaczęła od małego oddziału w mieszkaniu, potem przeniosła się do świetlicy kościelnej, dziś Dress for Success ma 90 oddziałów w 9 krajach na świecie. Lokalne oddziały są wspierane przez fundusze rządowe, prywatnych darczyńców i firmy. Kobiety są do nich kierowane przez urzędy pracy, domy opieki społecznej. - Ubrania to 25 proc. sukcesu, reszta to pewność siebie. Wielu z tych kobiet nikt nigdy nie powiedział, że mają ładne nogi, piękny uśmiech. W czasie pierwszego spotkania, które trwa godzinę, my mówimy im wszystkie te rzeczy, które wpływają na ich poczucie wartości. Najpierw dajemy im jeden strój, później kiedy już pracują kolejny i tak mogą skompletować garderobę na cały tydzień. Co roku DfS pomaga 40 tys. kobiet - mówiła niezwykle elegancka Susan Denmead z oddziału w Londynie, powołanego w 2002 roku przez żonę byłego premiera Wielkiej Brytanii Tonego Blaira. W DfS pracują wyłącznie wolontariusze. W Anglii dopiero dwa lata temu udało się zdobyć grant, za który teraz organizują warsztaty i szkolenia kobiet w więzieniach czy ośrodkach pomocy. Pomagają prywatne firmy, a raz w roku organizowany jest wieczór zakupowy w jednym z domów handlowych połączony ze zbiórką pieniędzy na DfS. Polski oddział dopiero zaczyna. - Z jednej strony będzie nam łatwej, bo dysponujemy Europejskim Funduszem Społecznym, z którego możemy zdobywać pieniądze. Z drugiej strony kiedy przyjechały do nas rzeczy ze Stanów, musieliśmy zapłacić podatek, VAT. Obawiam się, że ze względu na problemy prawne, może nam być trudno pozyskiwać darczyńców - przyznaje Stasikowska - Woźniak. Tymczasem ubrania z Ameryki okazały się dla niektórych dziewczyn za duże. - Dla kilku w ostatniej chwili szukaliśmy ubrań wśród znajomych - zdradza Stasikowska - Woźniak. Buty miały pożyczone od nauczycielek, a na rajstopy w ostatniej chwili składali się nawet... operatorzy telewizji TVS. - Póki nie znajdą się firmy, które chcą pomóc, jak Avon czy Coca -Cola w Stanach, będzie nam trudniej. Ale to jest tylko kwestia czasu, bo to wspaniały projekt - przekonuje Stasikowska - Woźniak. - Dziewczyny już się inaczej zachowują, inaczej podają rękę przy przywitaniu, patrzą przy tym w oczy. Jaki ostatecznie będzie efekt naszej pomocy, zobaczymy za jakiś czas - dodaje. Wioleta Niziołek