W środę wylatuje do Włoch na kolejne zawody Pucharu Świata, a potem wybiera się do Vancouver oglądać rynnę, na której za rok wystartuje podczas olimpiady. Mimo napiętego terminarza dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw świata w snowboardzie zgodziła się na spotkanie z Gazetącodzienną.pl Wróciłaś z Korei Południowej, gdzie zdobyłaś drugi w swojej karierze brązowy medal w kategorii halfpipe. Gratulujemy ogromnego sukcesu! Było ciężko? - Było naprawdę trudno! Tydzień przed mistrzostwami byłam na zawodach Burtona w Szwajcarii, gdzie udało mi się zająć również trzecie miejsce. Przyzwyczaiłam się do tamtego pip'u, a w Korei był on zupełnie inny. Dopiero po dwóch dniach w końcu nauczyłam się na nim poruszać. Przejazd w zasadzie poszedł po mojej myśli, zrobiłam wszystko to, co chciałam i wygrałam mój półfinał. Dodatkowym utrudnieniem było to, że pipe w finałach był o wiele twardszy niż w ćwierć- i półfinałach. Poza tym konkurencja była niezwykle mocna. Chinka, która zwyciężyła, zrobiła niesamowity, bardzo wysoki przejazd. Jeszcze trzy lata temu nie była tak widoczna, zrobiła niemożliwy postęp. Ten sukces jest wyjątkowy również ze względu na twoją roczną przerwę spowodowaną rehabilitacją po operacji wiązadła kolanowego, które naderwałaś podczas Burton Australian Open. Jesteś już zdrowa, czy kontuzja jeszcze daje o sobie znać? - Kolano teoretycznie jest już zdrowe, mimo wszystko cały czas zajmują się nim rehabilitanci. Na mistrzostwach pojechałam na sto procent, chciałam zrobić bardzo trudny "frontside 900", ale wywróciłam się podczas pierwszego przejazdu i trochę go potem zmieniłam. Kolano nie miało na to wpływu. Czasem jeszcze boli, ale kontuzje to ryzyko zawodowe. Jak przygotowujesz się do zawodów, masz jakaś specjalną metodę? - Zawsze bardzo się stresuję. Na dzień przed startem wstaję bardzo wcześnie, staram się zjeść jakieś lekkie śniadanie. Potem jest rozgrzewka, muzyczka na odstresowanie... W dniu zawodów mam w głowie już tylko mój przejazd, sprawdzam pipe - gdzie są jakieś dziury, jakie miejsca omijać. Gdzie w Polsce można cię spotkać na desce? Masz swoje ulubione miejsca? - Niestety, jeśli chodzi o halfpipe to nigdzie w Polsce nie ma rynny z prawdziwego zdarzenia, co jest naprawdę smutne. Mam nadzieję, że się to w końcu zmieni. Czasem jeżdżę w snowparku na Rowienkach w Wiśle. Niestety, polskie zimy są, jakie są i warunków ostatnio nie ma najlepszych. Uwielbiam jeździć w Stanach, Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii, gdzie w sierpniu jest zima. Zaczęłaś jeździć na desce w wieku 14 lat. Obecnie jesteś najbardziej utytułowaną polską snowboardzistą. Masz jakieś rady dla młodych snowboardzistów, czy w ogóle rosną ci następcy? - Pamiętam jak pierwszy raz w życiu na Stożku w Wiśle założyłam deskę z miękkimi wiązaniami i butami narciarskimi. Pomyślałam wtedy: "O nie! Ja chcę z powrotem na narty!" Takie to były czasy. Teraz dzieciaki zaczynają jeździć w wieku 8, 10 lat i bardzo dobrze. Dzięki temu poziom wśród naszych juniorów jest bardzo wysoki i rokuje nadzieje. Jeśli miałabym coś radzić młodym snowboardzistom, to żeby byli wytrwali, zawzięci, odważni i przede wszystkim kreatywni - co jest szczególnie ważne we freestyle'u. Jak nie wychodzi ci jakiś trick, lądujesz cały czas tyłkiem na lodzie, to poczekaj chwilę aż przestanie boleć i idź go popraw. I tak aż do skutku. Jak udaje ci się pogodzić wyjazdy, zgrupowania i zawody ze studiami? - Czasem bywa naprawdę ciężko. Studiuję w Akademii Wychowania Fizycznego i Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Większość wykładowców jest wyrozumiała, jedna moja pani profesor sama wysyła mi notatki. Jest super! Mam też paru dobrych przyjaciół, którzy pomagają z materiałem. Nauka nie stanowi dla mnie problemu, tylko czas i terminy. Z kolei inna pani profesor powiedziała mi, że mam się stawić na dany egzamin i tyle, bo inaczej nie będę miała zaliczenia... Więc bywa różnie. Czasem po treningu biorę prysznic, jem jakiś obiad, a potem nauka i padam, a przydałby się jeszcze czas dla rodziny, przyjaciół, wypad do kina czy na imprezę. Jak długo zostaniesz teraz w domu w Cieszynie? - W środę lecę na dwa dni do Włoch, na kolejne zawody z cyklu Pucharu Świata. Potem powrót na chwilkę do domu - zaliczyć jakieś egzaminy, a 12 lutego wylatuję do Kanady, pod Vancouver. Chcę poznać pipe, na którym będę jeździć podczas olimpiady. Rozmawiał: KRZYSZTOF KACZOROWSKI