Obecnie chodzi o odizolowanie niebezpiecznego miejsca. Kolejny krok to stawianie specjalnych tam zaporowych, dzięki którym będzie można najpierw odciąć dopływ powietrza, a później ugasić podziemny pożar. Pod ziemią na każdej zmianie w akcji bierze udział po 6 zastępów ratowniczych. Jak powiedział dziś reporterowi RMF dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego, specjalistyczna aparatura, którą mierzy się stężenie gazów w niebezpiecznej strefie, nie wykazuje już występowania w atmosferze mieszaniny wybuchowej. Nadal bardzo zły jest stan zdrowia dwóch górników najciężej rannych w wypadku. Obaj od piątku leżą w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Mają rozległe oparzenia dróg oddechowych i obaj nie odzyskali przytomności. Przyczyny wypadku bada specjalna komisja.