O postawieniu podejrzanemu zarzutów poinformowała w poniedziałek szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice Północ, Urszula Noras-Cema. Jak powiedziała, funkcjonariusz nie przyznaje się do sformułowanych wobec niego zarzutów, choć nie neguje swojego udziału w wypadku. Grozi mu do 12 lat więzienia. Prokuratura prawdopodobnie będzie wnioskować do sądu o jego aresztowanie. Do wypadku, w którym dwie osoby zginęły, a dwie zostały ranne, doszło w niedzielę nad ranem przy ul. Bytkowskiej w Katowicach. Prowadzona przez policjanta honda czołowo zderzyła się z oplem. Kierowca hondy uciekł z miejsca wypadku. Szybko okazało się, że auto należy do żony policjanta. On sam niebawem trafił do szpitala, skarżąc się na bóle. Badanie jego trzeźwości wykazało ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. 41-letni policjant nadal jest w szpitalu - tam przedstawiono mu zarzuty. Jak powiedziała prokurator, szczegółowe okoliczności tej sprawy będą jeszcze wyjaśniane, jednak zgromadzony dotąd materiał dowodowy pozwolił na sformułowanie zarzutów wobec funkcjonariusza. Podejrzany policjant to sierżant sztabowy z 16-letnim stażem pracy, zatrudniony w pionie prewencji jednego z katowickich komisariatów. Jak powiedział rzecznik katowickiej policji, Jacek Pytel, funkcjonariusz zostanie wyrzucony z policji. W wypadku zginęło małżeństwo jadące oplem: 49-letni mężczyzna i jego 46-letnia żona. Dwie inne osoby z opla - również małżeństwo - zostały poważnie ranne. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.