Pierwsze pismo informujące o rzekomym zadłużeniu klientka otrzymała we wrześniu. Było w nim napisane, że zalega z opłatami za trzy miesiące - wrzesień, październik i listopad 2002 r. Pod kwotą ponad 200 zł była pieczątka - nie Telekomunikacji, ale warszawskiej firmy windykacyjnej Intrum Justita. "Zbieram wszystkie rachunki, więc uznałam, że wyjaśnię sprawę od ręki" - opowiada gazecie kobieta. Pani Jadwiga przefaksowała faktury pod numer z pieczątki przybitej na piśmie. To jednak niczego nie załatwiło. Wezwania przychodziły co miesiąc. W styczniu poszła do biura TP SA przy ul. Kopernika. Po obejrzeniu rachunków pracownice przeprosiły klientkę i obiecały, że natychmiast wyjaśnią pomyłkę. Miesiąc później przyszło kolejne pismo z Intrum Justita. Koperta zawierała druk z kolejnym wezwaniem do zapłaty - tym razem 326 złotych. I pieczątką: "Przeznaczone do egzekucji komorniczej". "Zatkało mnie - relacjonuje kobieta. - Natychmiast napisałam pismo do TP do Opola". W odpowiedzi przyszedł dokument, w którym napisano, że rachunki zostały jeszcze raz rzetelnie sprawdzone i zaszło nieporozumienie: abonentka faktycznie ma uregulowane opłaty za wrzesień, październik i listopad 2002 roku. Zalega za to za inne miesiące - dokładnie 326 zł. To nie wszystko, w połowie kwietnia do mieszkania pani Jadwigi przyszedł windykator. Zastał tylko nastoletniego syna kobiety. "Bardzo żałuję, że nie mogłam z tym panem porozmawiać. Ciekawa jestem, co by powiedział, gdybym pokazała mu wszystkie rachunki. Zabrałby telewizor czy nie?" - zastanawia się klientka TP. Telekomunikacja obiecuje zająć się sprawą w trybie natychmiastowym. "Być może nastąpił błąd w przekazie pieniędzy na nasze konto" - mówi Zbigniew Drohobycki z katowickiego biura prasowego Telekomunikacji. - "Czasami się to zdarza. Najdalej za parę dni powinniśmy wszystko wyjaśnić. Jeżeli klientka ma faktycznie wszystko uregulowane, nie powinna się niczego obawiać".