Do zabójstwa 51-letniego mieszkańca Kończyc Małych doszło w nocy z 24 na 25 września. Dwa dni później jego ciało spłonęło w pożarze. - To był bardzo brutalny mord. Jego kulisy są drastyczne - opowiada jeden ze śledczych. Zakleili usta i nos taśmą Mieszkańca Kończyc zgubiła wódka. Zdarzało się, że zapraszał do domu przygodnie poznanych ludzi. Tak było też z trzema młodymi mężczyznami w wieku 20-25 lat. Dwaj są z Zebrzydowic, trzeci jest z Gliwic. W domu w Kończycach mężczyźni spotkali się kilka razy. Widzieli, że emerytowany górnik ma pieniądze. W dniu, gdy 51-latka odwiedziła listonoszka z emeryturą, postanowili wrócić. Liczyli, że szybko wyśpiewa im, gdzie trzyma kasę. Przywiązali go, tłukli. Byli bezwzględni. Emeryt długo się trzymał, jednak po kilku godzinach tortur nie wytrzymał. Gdy pokazał napastnikom, gdzie schował 2,5 tys. zł emerytury górniczej, mężczyźni zakleili mu usta i nos taśmą, i tak go zostawili. 51-latek udusił się. Wrócili zatrzeć ślady Po dwóch dniach, 27 września, wrócili. Przemyśleli to, co zrobili. Uznali, że trzeba zatrzeć ślady zabójstwa. Podpalili denata i jego dom, a następnie zwiali do Czech. Straż pożarna szybko jednak ugasiła ogień. Policyjni kryminolodzy już na miejscu, po wstępnych oględzinach, nabrali podejrzeń, że coś jest nie tak. Rozpoczęło się śledztwo, które po kilku dniach doprowadziło policjantów do prawdopodobnych sprawców. Gdy zostali zatrzymani i usłyszeli zarzut morderstwa ze szczególnym okrucieństwem zagrożony dożywociem, przyznali się do wszystkiego. Obecnie w areszcie czekają na proces. - Na Śląsku Cieszyńskim tak brutalnego morderstwa nie było od lat - mówi Ireneusz Brachaczek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie. - Ten przypadek wszystkim nam powinien dać do myślenia. Należy się zawsze dobrze zastanowić, zanim wpuścimy do mieszkania kogoś obcego.