W I instancji rodzice dziecka zostali skazani na 12 i 10 lat więzienia; prokuratura chce dożywocia. Szymon zmarł w lutym 2010 r. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. Przez dwa lata nie było wiadomo, kim jest odnaleziony w stawie chłopczyk. Katowicki sąd okręgowy w czerwcu ub.r. skazał ojca Szymona na 12, a matkę na 10 lat za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Na czwartkową rozprawę została doprowadzona z aresztu tylko Beata Ch. Prokuratura, która przed sądem I instancji domagała się dla oskarżonych po 15 lat więzienia, przed złożeniem apelacji zmieniła stanowisko - jak wyjaśniała - na skutek ponownego przeanalizowania materiałów sprawy. Teraz domaga się dla rodziców Szymona dożywocia. W opinii oskarżyciela publicznego, tylko taka kara jest adekwatna za czyn, którego się dopuścili, zaś ta wymierzona przez sąd okręgowy jest rażąco łagodna. W apelacji prokuratura domaga się uchylenia wyroku z I instancji i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Z wyrokiem I instancji nie zgadza się także obrona. W orzeczeniu z czerwca 2017 r. Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że choć to R. uderzył dziecko, oboje rodzice są winni zabójstwa z zamiarem ewentualnym - nie udzielając mu pomocy, godzili się na jego śmierć. Obrona przekonywała, że rodzice Szymona nie mogli zakładać i nie mieli świadomości, że dziecko może umrzeć. Sąd zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, choć wymierzył łagodniejsze kary, niż chciał oskarżyciel publiczny. Ojciec uderzył dziecko, bo było płaczliwe? Do tragedii doszło pod koniec lutego 2010 r. Według ustaleń śledztwa, ojciec uderzył dziecko, bo było płaczliwe i nie wykonywało poleceń. Po ciosie stan Szymona sukcesywnie się pogarszał - dziecku pękło jelito cienkie. Wywiązało się ropne zapalenie otrzewnej. Przez cztery dni chłopiec płakał, nie chciał jeść i pić, miał biegunkę. Na kilka godzin przez śmiercią oskarżony miał ponownie uderzyć syna w brzuch. Z ustaleń biegłych wynika, że gdyby rodzice po wystąpieniu objawów chorobowych poszli z Szymonem do lekarza, zapobiegliby jego śmierci. Taka szansa istniała jeszcze na kilka godzin przed zgonem. Ciało porzucone w stawie W dniu śmierci Szymona rodzice przewieźli jego zwłoki samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też jeszcze dwie wspólne córki: 4-letnią i niespełna roczną. Szymon został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Włożono go do torby i przewieziono w bagażniku, a następnie matka położyła go na krawędzi stawu. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko. Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która twierdziła, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Wzajemnie obarczali się winą - Ch. mówiła, że to R. uderzył syna w brzuch, R. - że to matka go kopnęła dziecko i uklękła na nim. Poza zabójstwem prokuratura zarzuciła rodzicom także składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie po śmierci dziecka, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości łącznie blisko 4 tys. zł. Sąd okręgowy uznał ich za winnych także tego przestępstwa. Proces w tej sprawie toczył się już dwa razy. Pierwszy ruszył we wrześniu 2013 r. W maju 2015 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał R. na karę 10 lat więzienia. Przypisał mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, czego nieumyślnym skutkiem był zgon Szymona. Matce wymierzył karę 5 lat pozbawienia wolności, uznając ją za winną narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci syna. Po zaskarżeniu orzeczenia Sąd Apelacyjny w Katowicach w grudniu 2015 r. uchylił wyrok i nakazał powtórzenie procesu. Choć nie dopatrzył się błędów w ustaleniach sądu, jednak przychylił się do argumentów podnoszonych w apelacji prokuratury. Inaczej niż sąd okręgowy w pierwszym procesie, sąd odwoławczy uznał, że rodzice, nie udzielając Szymonowi pomocy, godzili się na jego śmierć. Odnosząc się do wyjaśnień oskarżonych, sąd zaznaczył, że w realiach tej sprawy, gdy śmierć nastąpiła po kilku dniach, kwestią drugorzędną jest, kto zadał dziecku cios skutkujący zgonem.