Prokuratura Rejonowa Gliwice-Zachód już dwa razy umarzała śledztwo, dotyczące zapalenia się metanu w kopalni Szczygłowice w Knurowie. Śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa. Reporterka radia RMF FM dotarła do górnika, który opowiada o fałszerstwach i zmowie milczenia. Mężczyzna nie wierzy w śledztwo prokuratury, nie ufa też ABW: "Po cichutku wszystko było. 24 godziny po wypadku była ekspertyza kopalni doświadczalnej "Barbara", gdzie było powiedziane, że metan przyszedł z góry, z pokładu wyżej. Metan jest lżejszy od powietrza. Nie wiem, kto tę ekspertyzę - prokurator, czy ktoś - odrzucił. To było wbrew prawom fizyki, ale kopalnia "kupiła" taką ekspertyzę". Górnik z kopalni Szczygłowice półtora roku temu został dotkliwie poparzony, po tym jak pod ziemią zapalił się metan. Był jedną z pięciu rannych osób. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM, Aneta Goduńska, kopalnia wypłaciła im śmiesznie niskie odszkodowania - od pięciuset do tysiąca złotych.