To było pół roku przed katastrofą w Halembie. W Szczygłowicach koło Gliwic wybuch metanu poparzył ośmiu górników. Sprawa przeszła bez echa tylko dlatego, że górnicy przeżyli. Ale w miejscu gdzie pracowali, w ogóle nie było metanomierzy. Najbliższy był dwa kilometry od epicentrum wybuchu. W Rzeczpospolitej broni się autor raportu, który mówi: Ekspertyzę wykonałem zgodnie ze sztuką i prawami fizyki. Ktoś podpowiada górnikom te wątpliwości.