Mężczyzna przebywał w szpitalu po operacji. Po wieczornym zdarzeniu, z ranami postrzałowym uda i miednicy, ponownie trafił na salę operacyjną. W nocy z poniedziałku na wtorek zmarł. Jak poinformował rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska policjanci zostali wezwani do szpitala w poniedziałek przed godz. 22 z prośbą o szybką interwencję wobec agresywnie zachowującego się pacjenta. Według relacji Gąski 56-latek przebywał w szpitalu po zabiegu operacyjnym. W poniedziałek wieczorem wyrwał sobie dreny i wybiegł z oddziału, wybijając po drodze szybę w drzwiach. Uciekł do pomieszczeń kuchennych, gdzie znalazł dwa noże. Jak mówił rzecznik, swoim zachowaniem zaczął zagrażać personelowi i pacjentom. - Policjanci wezwali go do odrzucenia noży i podporządkowania się ich poleceniom. Efekt był jednak przeciwny; pacjent zaczął zachowywać się jeszcze bardziej agresywnie - relacjonował Gąska. Funkcjonariusze dwukrotnie użyli gazu obezwładniającego, a także pałki. Nie przyniosło to rezultatu. Gdy mężczyzna zaatakował jednego z policjantów, rzucając się w jego stronę z nożami, drugi funkcjonariusz oddał strzał, raniąc go w udo. Nie powstrzymało to jednak atakującego. Padł drugi strzał, w miednicę, co umożliwiło już obezwładnienie 56-latka. Jak powiedział Gąska, mężczyzna został natychmiast przewieziony na salę operacyjną. - O godzinie 2.30 dostaliśmy informację, że pacjent zmarł. W tej sytuacji na pewno prokuratura zarządzi sekcję zwłok, żeby wyjaśnić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci. Odniesione rany nie wydawały się specjalnie zagrażające życiu - powiedział Gąska. Jak dodał, śledczy będą najpewniej starali się wyjaśniać powody agresywnego zachowania mężczyzny. 56-latek był mieszkańcem Rudy Śląskiej, nie był wcześniej notowany przez policję.