Jak poinformował rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska, postrzelony chłopak rano przechodził badania w szpitalu specjalistycznym w Katowicach - był nieprzytomny, a lekarze określali jego stan jako ciężki. Interwencja policjanta miała miejsce po godz. 4 rano w Rudzie Śląskiej Halembie. Przypadkowy świadek, widząc włamanie do kiosku handlowego przy głównej ulicy, powiadomił policję. Ponieważ patrol z pobliskiego komisariatu był w innej części dzielnicy, tamtejszy dyżurny sam postanowił sprawdzić zgłoszenie. - Jak relacjonował dyżurny, widząc z oddali wychodzących zza kiosku kilku mężczyzn, którzy wsiadali do stojącego opla vectry, pobiegł w ich kierunku krzycząc "stój, policja". Mężczyźni mieli nie zareagować, ruszyć na wstecznym w jego kierunku, a gdy policjant unikając potrącenia odskoczył, rozpocząć ucieczkę - mówił Gąska. Wtedy policjant oddał dwa strzały: jeden w koła samochodu, drugi - jak określił - wyżej. Niemal równocześnie nadjechał radiowóz, którego załoga przez kilka minut ścigała vectrę włamywaczy uciekających w kierunku Mikołowa. Ryzykownie jadący złodzieje zdołali zgubić policjantów, przejeżdżając na czerwonym świetle przez skrzyżowanie z ruchliwą trasą z Gliwic do Mikołowa. Policjanci wstępnie ustalili, że samochód na niemieckich numerach rejestracyjnych został wcześniej skradziony w Zabrzu. Niespełna godzinę po zdarzeniu w Rudzie Śląskiej przed pogotowie ratunkowe w Zabrzu kilku mężczyzn przywiozło rannego w głowę siedemnastolatka. Pozostawili go, nie informując lekarzy o okolicznościach powstania obrażeń. W pogotowiu zdecydowano o przewiezieniu chłopaka do szpitala - tam okazało się, że został postrzelony. Lekarze w tej sytuacji powiadomili policję. Jak ocenił Gąska, wszystko wskazuje na to, że obie sprawy łączą się ze sobą - rano w Zabrzu znaleziono porzuconą vectrę z rozbitą tylną szybą i śladami krwi w środku. Ranny chłopak przebywa w katowickim w szpitalu pilnowany przez policję.