- Praktycznie od 2008 r. nie otrzymaliśmy żadnych podwyżek. Rozmowy, jakie przeprowadziliśmy z radnymi, prócz deklaracji zrozumienia dla naszych postulatów, nie przyniosły rezultatów. Dlatego musimy działać w tak kategoryczny sposób - powiedziała przewodnicząca "S" w DPS Jolanta Ziółkowska. Rano związkowcy przerwali pracę i zgromadzili się w stołówce, pikietowali też siedzibę DPS. Dla bezpieczeństwa podopiecznych - około 130 przewlekle chorych - na każdym oddziale została jedna pielęgniarka i opiekun - powiedział wiceprzewodniczący częstochowskiej "S" Tomasz Ziółkowski. Związkowcy są od dwóch tygodni w sporze zbiorowym z pracodawcą. W przeprowadzonym referendum strajk poparło 103 spośród 107 biorących udział w głosowaniu. Personel domu liczy 120 pracowników, z czego 44 jest członkami "S". Choć stroną sporu jest dyrektor DPS, protestujący podkreślają, że wszystko zależy tak naprawdę od miejskich urzędników i pieniędzy, jakie przeznaczą z budżetu. Związkowcy domagają się podwyżek w wysokości 500 zł, miasto proponowało 114 zł brutto. W środę w magistracie ma dojść do kolejnych rozmów. Tomasz Jamroziński z częstochowskiego magistratu potwierdził, że w środę w planie pracy pełniącego funkcję prezydenta Piotra Kuropiosa jest spotkanie ze związkowcami. W spotkaniu ma też wziąć udział odpowiedzialny m.in. za zdrowie i sprawy społeczne wiceprezydent miasta Ryszard Majer. Jak powiedział Ziółkowski, w sporze zbiorowym z pracodawcą są także pracownicy Miejskiego Domu Pomocy Społecznej. Spór zawieszono do 15 października, kiedy ma zostać przedstawiony projekt przyszłorocznego miejskiego budżetu.