Dwugodzinny strajk ostrzegawczy zorganizowali w piątek domagający się podwyżek Chorzy na oddziałach nie zostali podczas strajku bez opieki - pozostały przy nich oddziałowe, zapewniono im też opiekę lekarską. Według dyrektora szpitala Jacka Kołacza strajk został tak zorganizowany, że nie utrudnił pracy placówki. - Jesteśmy rozgoryczeni, bo pracownicy wszystkich okolicznych szpitali, które strajkowały, dostali podwyżki. Koleżanki pielęgniarki z innych zakładów zarabiają teraz o 400-500 zł więcej. My siedzieliśmy cicho i nikt się nami nie zainteresował. Jeśli dzisiejsza akcja nie przyniesie skutku, zaostrzymy protest - powiedziała przewodnicząca Międzyzakładowego Związku Pracowników Ochrony Zdrowia Małgorzata Kina. Jak podkreśliła, podwyżek nie dostali również lekarze. Dyrektor szpitala Jacek Kołacz przyznaje, że po podwyżkach wywalczonych przez załogi okolicznych szpitali, pracownicy będzińskiego ZOZ-u zarabiają mniej od swoich kolegów. Domagają się więc 20-procentowych podwyżek. - Nie mogę rozdawać pieniędzy, o których nie wiem, czy będę je miał. Szpital jest zadłużony, ma problemy lokalowe i sprzętowe, ostatnio bardzo podrożała żywność, a kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia są od kilku lat na tym samym poziomie - powiedział. Dlatego rozmowy o ewentualnych przyszłorocznych podwyżkach dyrektor proponuje w grudniu, kiedy będzie mu już znana wysokość kontraktu z NFZ na 2008 r. Nie wyklucza natomiast wypłaty w tym roku jednorazowych dodatków do pensji. We wtorek ma dojść do spotkania komitetu protestacyjnego z dyrekcją.