Byłemu dyrektorowi zarzuca się m.in. podpisywanie fikcyjnych umów. Szef CSRG zlecał np. wykonanie specjalistycznych ekspertyz, płacił za nie, choć takie analizy w ogóle nie były potrzebne, bo wcześniej już stacja prosiła o przeprowadzenie takich samych badań. Jako szef stacji, dyrektor podpisał także umowę z przychodnią lekarską, w której udziały miała jego córka. Umowę podpisano, choć stacja miała swojego lekarza. Dyrektor zatrudniał także osoby, które do pracy w ogóle nie przychodziły. Dla takich osób stworzono odrębne listy obecności; nie były one znane pracownikom kadr, finansów. - Z zeznań świadków wynika, że oni nigdy tych osób nie widzieli - mówi prokurator prowadzący sprawę. Kierujący stacją kupili też 5 działek w Zabrzu; nie sprawdzili jednak, co można tam budować. Działki były warte ponad 200 tys. złotych, ale stacja zapłaciła za ziemię kilkanaście razy więcej, czyli ponad 3 miliony. Nieprawidłowości w Stacji wykazało kilka lat temu dochodzenie prowadzone przez Najwyższą Izbę Kontroli.