To była scena jak z filmu science fiction, a jednak wydarzyła się naprawdę. Na ulicy Brata Alberta idącego spokojnie mieszkańca zaatakowały dziki, wywołując niemałe zaskoczenie. Na początku zdezorientowany mężczyzna myślał najpewniej, że bez problemu uwolni się od stada, przyspieszając kroku, zaraz musiał jednak uciekać, bo dziki też przyspieszyły. A wszystko tuż przed przejeżdżającym akurat kierowcą, który nagrał całe zdarzenie, trwające kilkanaście sekund. Władze miasta wydały specjalne oświadczenie. Jak czytamy w nim, pracownicy Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego wielokrotnie informowali Starostwo Powiatowe w Zawierciu o tym, że wzrosła liczebność dzików na ternach miejskich i użyteczności publicznej. Mało tego, informacje w tej sprawie przekazywała Straż Miejska, a także sami mieszkańcy - nie tylko Zawiercia, ale także Poręby, Łaz i Rudnik. Sygnalizowano, że zwierzęta pojawiają się m.in. w okolicach budynków mieszkalnych". I dalej: "Efektem była decyzja Starosty Zawierciańskiego (wydana 3 grudnia 2019 roku) o odstrzale redukcyjnym dzików "w granicach administracyjnych miast: Łazy, Poręba, Zawiercie i obrębu Rudniki na obszarach wyłączonych z użytkowania wchodzących w skład obwodów łowieckich nr 74, 75, 83 i 84, w przypadkach szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę" - głosi oświadczenie. Akurat gdy skontaktowaliśmy się z Patrykiem Drabkiem, naczelnikiem Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Zawierciu, był na ulicy Szczęśliwej, gdzie dziki znowu hasały w ostatni dzień roku. "Sytuacja jest pod kontrolą. Po zgłoszeniu od mieszkańców Straż Miejska przyjechała zabezpieczyć teren, bo całe stado znowu się pojawiło w tym rejonie. Na tym etapie nie mamy informacji o szkodach, które zostałyby wyrządzone. Mieszkańcy są powiadomieni o tym, że lepiej nie wychodzić, jeśli nie ma takiej potrzeby" - mówi Patryk Drabek. Mówi, że stado pojawiło się "znowu", dlatego, że w poniedziałek, gdy dziki goniły mieszkańca na ul. Brata Alberta został wezwany łowczy z miejscowego koła łowieckiego. "Poprosiliśmy go pomoc, dzięki czemu dziki przeniosły się do lasu. Ale, jak widać, znowu wróciły, dlatego musimy dalej monitorować sytuację, żeby mieszkańcy czuli się bezpiecznie" - mówi Drabek. RP