O sądowym finale jednego z najbardziej skomplikowanych śledztw prowadzonych przez katowickich policjantów poinformował we wtorek zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. Nigdy nie otwierała drzwi nieznajomym Sprawa rozpoczęła się w maju 2011 r., gdy w jednym z mieszkań przy ul. Mariackiej znaleziono ciało 81-letniej Marii S. Jak ustalili śledczy, kobieta została uduszona dwa dni wcześniej. - Sprawa wyglądała jak z serialu o detektywie Colombo - było ciało i właściwie żadnych innych śladów - mówią policjanci. Szybko okazało się, że motywem zbrodni był rabunek. Kilka dni wcześniej Maria S. dostała 30 tys. zł odszkodowania za śmierć syna, tymczasem szafka, w której trzymała pieniądze, była pusta. Jedynym śladem, który mógł doprowadzić policję na zabójcę, był jego zapach. Sprawca zostawił go, dotykając szafki z pieniędzmi. Policjanci uznali, że ślad mógł zostawić ktoś, kogo kobieta darzyła zaufaniem. Maria S. była bardzo ostrożna i nigdy nie otwierała drzwi nieznajomym. Nawet kiedy w kamienicy pojawiał się umundurowany dzielnicowy, kobieta nie otwierała mu drzwi, jeśli nie towarzyszył mu któryś z sąsiadów. Próbka zapachu pasowała do podejrzanego Członków rodziny S. wykluczono z kręgu podejrzanych, mieli żelazne alibi. Śledczy ustalili jednak, że staruszkę często odwiedzała 40-letnia Dorota W. Pomagała jej w pracach domowych. Kiedy była potrzeba, jej 43-letni przyjaciel Dariusz O. usuwał w mieszkaniu staruszki usterki techniczne. Śledztwo nabrało tempa, gdy kryminalni ustalili, że oboje byli zadłużeni u ofiary. Prokuratura wydała wtedy nakaz zatrzymania mężczyzny. Policjanci ustalili, że Dariusz O. przebywa w Wiśle. Gdy został zatrzymany na centralnym deptaku miasta, w kieszeni miał sporą gotówkę. Po wykonaniu badań osmologicznych okazało się, że próbka zapachu zabezpieczona w szafce z pieniędzmi ofiary pasuje do Dariusza O. Jednak ponieważ uczestniczący w eksperymencie pies wskazał próbkę tylko raz - powinien dwukrotnie - sąd uznał, że to za mało, aby aresztować mężczyznę i został on wypuszczony na wolność. Dariusz O. twierdził, że pieniądze wygrał w salonach gier w kilku miejscowościach regionu. Policjanci odwiedzili je wszystkie i przejrzeli kilkaset godzin nagrań z ich kamer monitoringu. Na większości z nich go nie ma. Z raportów kasowych wynikało, że w jednym z salonów mężczyzna wygrał 200 zł. Ponowili eksperyment z zapachem Policjanci nie odpuścili i ponowili eksperyment z zapachem. Tym razem pies nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na O. Mężczyzna, zdając sobie sprawę, że policja jest na jego tropie przestał zgłaszać się na przesłuchania. Do komendy dotarł sygnał, że szykuje się do ucieczki za granicę. - Dopadliśmy go z walizką w ręku, kiedy przyszedł pożegnać się z dzieckiem. Wtedy został aresztowany - powiedział rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel. Poza zabiciem Marii S., Dariusz O. został oskarżony też o znęcanie się nad konkubiną. Wymierzony mu wyrok nie jest prawomocny.