Posiedzenie rozpoczęło się tuż po godz. 9. Sędzia Bartłomiej Witek poinformował wówczas, że sprawa ruszy z dwugodzinnym opóźnieniem. Obrońca Beaty Ch. Marek Krupski powiadomił sąd, że krótko przed rozprawą ktoś włamał się do jego samochodu i zabrał mu teczkę. Do godz. 11 mec. Krupski miał załatwić na policji formalności związane z kradzieżą. Później jednak złożył wniosek o przerwę w rozprawie. Poinformował sąd, że w skradzionej teczce był laptop, dokumenty oraz klucze do mieszkania i kancelarii, i musi załatwiać formalności związane z utratą tych przedmiotów. Sąd uwzględnił wniosek adwokata i odroczył rozprawę do piątku. Beata Ch. ma też drugiego obrońcę - mec. Michała Ergietowskiego. Jak poinformował Krupski, Ergietowski nie mógł stawić się w czwartek w katowickim sądzie. Rodzice chłopca nie przyznają się do zbrodni Proces rozpoczął się na początku września. Rodzice chłopca nie przyznają się do zbrodni i wzajemnie obciążają się winą. W czwartek Beata Ch. miała kontynuować odpowiadanie na pytania sądu. Po przesłuchaniu kobiety na sali sądowej mają zostać odtworzone filmy z konfrontacji rodziców Szymona podczas śledztwa i przeprowadzonego przez prokuraturę eksperymentu procesowego. Śledztwo ws. śmierci dziecka prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu tego roku. Według ustaleń postępowania 24 lutego 2010 r. ojciec mocno uderzył Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego. Rodzice godzili się na śmierć dziecka Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. 27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł. Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić kim jest znalezione w stawie dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Grozi im dożywocie.