Sąd Okręgowy w Gliwicach uchylił w poniedziałek dużą część wyroku, w którym sąd I instancji uniewinnił 27 oskarżonych. Tamto orzeczenie, z marca 2008 r. zaskarżyła prokuratura. Sędzia Arkadiusz Łata mówił w uzasadnieniu wyroku, że istotną kwestią do rozważenia było ustalenie, czy w czasach, kiedy miało dojść do zarzucanych oskarżonym czynów, byli oni funkcjonariuszami publicznymi - tak bowiem brzmią stawiane im zarzuty. Sąd okręgowy uznał, że od momentu wejścia w życie ustawy o Służbie Celnej - 15 września 1999 r. - oskarżonym taki status nie przysługuje, więc nie mogą odpowiadać za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Do rozpoznania pozostały zarzuty, dotyczące czynów sprzed wejścia w życie ustawy. W tej części ocena materiału dowodowego jest niepełna, są też braki w samym postępowaniu i uzasadnieniu wyroku - uznał sąd okręgowy. Dlatego musi się zająć tą sprawą ponownie sąd I instancji. Jedna z oskarżonych powiedziała po wyroku dziennikarzom, że swoje obowiązki wykonywała zgodnie z przepisami, a od sześciu lat walczy o uniewinnienie. Wcześniej w Służbie Celnej pracowała 11 lat. Pracę straciła, bo podpisała zgłoszenie towaru bez weryfikacji. - W 1999 r. takich zgłoszeń robiłam po kilkadziesiąt dziennie w ten sam sposób. Teraz okazuje się, że jestem przestępcą - podkreśliła. Jak przekonywała, po zmianie przepisów to zgłaszający odpowiadał za to, czy ilość deklarowanego przez niego towaru zgadza się, czy też nie. W przeciwnym razie celnicy za każdym razem musieliby przeprowadzić rewizję - przekonywała. Urząd Celny miał trzy lata na zweryfikowanie tych danych. Ta oskarżona odpowiada za jedno zgłoszenie. Głównemu oskarżonemu Krzysztofowi K. prokuratura postawiła 86 zarzutów, innemu oskarżonemu - 63.