W orzeczeniu nakazał zbadanie wiarygodności głównego świadka w tej sprawie - b. oficera SB. Katowicki sąd uchylił orzeczenie Sądu Lustracyjnego z marca ubiegłego roku, uznające, iż adwokat złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Sprawa ma być rozpoznana ponownie - tym razem w katowickim sądzie okręgowym - m.in. po to, aby biegli mogli ocenić stan zdrowia i wiarygodność człowieka, który w latach 1977-1981 miał prowadzić Romana K. jako tajnego współpracownika SB. Wskazując na potrzebę sporządzenia opinii w tym zakresie, sąd kierował się faktem, że już od lat 50. świadek ten leczył się psychiatrycznie w szpitalu w Rybniku, co może rzutować na jego wiarygodność. Wątpliwości budzą też wewnętrzne sprzeczności w składanych czterokrotnie zeznaniach świadka. - W ustnym uzasadnieniu sąd wskazał, że w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji nie uzyskano dokumentacji z całokształtu leczenia psychiatrycznego i nie uzyskano opinii co do stanu zdrowia psychicznego głównego świadka - powiedział p.o. naczelnika oddziałowego biura lustracyjnego katowickiego IPN, prok. Andrzej Majcher. Adwokat Roman K. ma dziś 78 lat, ale nadal pracuje zawodowo w Zagłębiu Dąbrowskim. W oświadczeniu lustracyjnym nie przyznał się do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Rzecznik Interesu Publicznego, na podstawie archiwalnych materiałów SB, podważył wiarygodność tego oświadczenia, wskazując że od listopada 1977 do 1981 adwokat współpracował z tą służbą i był wielokrotnie za to nagradzany. Orzeczenie uznające Romana K. za "kłamcę lustracyjnego" zapadło w nieistniejącym już dziś Sądzie Lustracyjnym 29 marca 2006 r. Adwokat odwołał się od wyroku. Sprawa trafiła do Katowic na podstawie nowych przepisów lustracyjnych, w myśl których o miejscu rozpoznania decyduje miejsce zamieszkania osoby lustrowanej. Jak powiedział prok. Majcher, na 16 podobnych spraw, rozpoczętych jeszcze w okresie obowiązywania poprzedniej ustawy lustracyjnej, 10 dotyczy osób zamieszkałych na terenie działania oddziałowego biura lustracyjnego IPN w Katowicach. Spraw Romana K. jest trzecią, rozpatrzoną przez sąd. W środę Sąd Apelacyjny w Katowicach prawomocnie uznał za "kłamcę lustracyjnego" posła Samoobrony i szefa tej partii w Małopolsce, Jerzego Zawiszę. Sąd utrzymał tym samym w mocy wyrok Sądu Lustracyjnego, który w marcu tego roku niejednogłośnie uznał, że Zawisza zataił w oświadczeniu lustracyjnym tajną współpracę z kontrwywiadem wojska z lat 1964-1975, kiedy był żołnierzem zawodowym. Był to jedyny taki wyrok wobec posła obecnej kadencji i jeden z ostatnich wyroków Sądu Lustracyjnego przed jego likwidacją. Obrona Zawiszy zapowiada kasację do Sądu Najwyższego. Wcześniej, 6 września, katowicki sąd apelacyjny uchylił wcześniejszą decyzję warszawskiego sądu apelacyjnego i skierował do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji (w Sądzie Okręgowym w Katowicach) sprawę sędzi z Sądu Rejonowego w Mikołowie, która - według IPN - miała złożyć fałszywe oświadczenie lustracyjne. W oświadczeniu złożonym w 1998 r. sędzia Bożena Ć. podała, że nigdy nie pracowała, nie służyła, ani nie współpracowała z organami bezpieczeństwa państwa. Według materiałów archiwalnych, na które powołuje się IPN, sędzia przez ponad dwa lata pełniła służbę w SB, gdzie zajmowała się obsługą podsłuchów. Warszawski sąd umorzył postępowanie w tej sprawie, uznając, że Bożena Ć. działała w warunkach błędu. Orzeczenie to zaskarżyło biuro lustracyjne IPN, które przejęło rolę oskarżyciela w sprawie. Nowa ustawa lustracyjna, która weszła w życie 15 marca, zlikwidowała urząd Rzecznika Interesu Publicznego - który oskarżył m.in. Zawiszę, Romana K. i Bożenę Ć. o "kłamstwo lustracyjne". Rolę RIP przejął pion lustracyjny IPN. Lustracją zajmują się sądy okręgowe w całej Polsce, które przejmują niezakończone sprawy lustracyjne. Odwołania od wyroków badają sądy apelacyjne.