Zdaniem prokuratora, przyczyną tragedii były zaniedbania kierownika działu wentylacji oraz sztygara zmianowego. To dlatego oskarżyciel zażądał dla nich odpowiednio dwóch lat oraz dwóch i pół roku więzienia. Obrońcy jednak odrzucają oskarżenia. Chcą, by sąd uniewinnił ich klientów. W noc przed trzema laty, ratownicy z kopalni Niwka-Modrzejów mieli tylko spenetrować nieczynne wyrobisko i wrócić na górę. Stało się jednak inaczej. Pięciu górników udusiło się na dole, szósty zmarł w szpitalu. Informacje na temat tragedii w kopalni Niwka-Modrzejów docierały do opinii publicznej z dużym opóźnieniem. Początkowo nikt z dyrekcji kopalni nie chciał powiedzieć, co górnicy robili w nieczynnym od lat wyrobisku. Wyjeżdżający na powierzchnię ratownicy, zwykle nie odmawiający rozmów z dziennikarzami, również nabierali wody w usta. Dopiero kilka dni później przerwano zmowę milczenia. Ratownicy sami poinformowali o tak zwanych cichych akcjach przeprowadzanych w kopalniach. Taką akcję przeprowadzono właśnie w kopalni Niwka. Prowadzona była z naruszeniem zasad bezpieczeństwa, wiedziało o niej zaledwie kilka osób. Dlaczego zlekceważono bezpieczeństwo? Chciano uniknąć kosztów. Kilkanaście dni po tej tragedii ulicami Katowic przeszła manifestacja ratowników górniczych. Domagali się poprawy swojego bezpieczeństwa oraz zaprzestania cichych akcji.