- Kobieta stworzyła sieć odbiorców w całym kraju, którym dostarczała większe ilości kosmetyków. Dalej, przez kolejnych pośredników, perfumy trafiały do sprzedaży detalicznej - powiedział w środę nadkomisarz Piotr Bieniak z zespołu prasowego śląskiej policji. Proceder prawdopodobnie trwał od dwóch lat. Policjanci ustalili, że nielegalna hurtownia była stałym źródłem dochodu 48-letniej kobiety, która - jak się szacuje - handlowała podróbkami na dużą skalę. Za wprowadzanie na rynek towarów z podrobionymi znakami towarowymi grozi jej nawet pięć lat więzienia. Wszystko wskazuje na to, że perfumy, do złudzenia przypominające wyroby największych światowych producentów, pochodziły z przemytu. Skąd dokładnie i w jaki sposób trafiały do Polski - ma wykazać prowadzone śledztwo. Przedstawiciele producentów szacują poniesione straty. Policjanci wkroczyli do hurtowni w chwili, gdy jej właścicielka przyjmowała kolejną partię towaru. Perfumy znajdowały się zarówno w zaadaptowanych na magazyn biurach, jak i w furgonetce, którą przyjechał 26-latek. Z policyjnych obserwacji wynika, że okres przedświąteczny często jest czasem "złotych żniw" dla sprzedawców wszelkiego rodzaju tanich podróbek. Apelują, by kupować towary w sprawdzonych miejscach i zwracać uwagę na oznaczenia. Najczęściej zbyt okazyjna cena oznacza, że towar jest podrobiony. - Wiele osób daje się skusić niską ceną i kupuje podrobione perfumy. Można tego uniknąć korzystając z renomowanych punktów sprzedaży. Należy też unikać kupowania na targowiskach oraz od przygodnych osób, a także wystrzegać się podejrzanie tanich ofert internetowych. Niska cena świadczy często o marnej jakości i nielegalnym pochodzeniu perfum - powiedział nadkom. Bieniak.