W pikiecie, zorganizowanej przez śląsko-dąbrowską Solidarność, wzięli udział związkowcy z całego regionu, m.in. górnicy, pracownicy koksowni, urzędów skarbowych czy służby zdrowia. "Jesteśmy z wami" - skandowali. "Dziękujemy" - odpowiadały salowe. - Jako Solidarność rozumiemy, że czasem zwolnienia są niezbędne. To ostateczność, ale to powinno się dziać w cywilizowany sposób, poprzez wypłacanie odpraw i pomoc w znalezieniu nowych miejsc pracy - powiedział wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S" Sławomir Ciebiera. - Grupa salowych w dąbrowskim szpitalu została w podstępny i haniebny sposób przehandlowana przez władze naszego miasta. Niezrozumiała jest postawa prezydenta Podrazy, który umywa od protestu ręce. Jesteśmy tu już siódmy dzień, parę metrów od jego gabinetu, ale nie znalazł czasu, aby przyjść i wysłuchać problemów salowych. Radni pozapadali się pod ziemię, nie ma ich - powiedziała przewodnicząca Solidarności w Szpitalu Specjalistycznym Elżbieta Żuchowicz. - Zapewniam, że nie zapomnimy waszej pasywnej postawy w dniu wyborów - dodała. Do protestujących wyszedł wiceprezydent miasta Paweł Gocyła. - Solidarność ma nadzieję na honorowe zakończenie tego protestu. Jestem gotowa na rozpoczęcie rozmów, o ile pan prezydent w końcu znajdzie czas i spotka się z nami, przedstawię swoje propozycje - powiedziała Żuchowicz. - Czekamy na te propozycje, przeanalizujemy je i odniesiemy się do nich - zapowiedział wiceprezydent. W zeszłym tygodniu prezydent Zbigniew Podraza oświadczył, że możliwości mediacyjne władz miasta zostały wyczerpane. Próbowały one przekonać salowe, by przyjęły propozycję spółdzielni Naprzód, zachowując pracę, i jednocześnie dochodziły swoich praw w sądzie. Salowe od 2004 r. pracowały w firmie Aspen, która wygrała wówczas przetarg na sprzątanie Szpitala Specjalistycznego im. Sz. Starkiewicza, po tym jak władze miasta zdecydowały o zleceniu tego firmie zewnętrznej. Kilkudziesięcioosobowa grupa salowych w trybie przepisów Kodeksu pracy została wówczas przekazana ze szpitala do tej firmy. Podpisano porozumienie gwarantujące im pracę i płace. Niedawno odbył się kolejny przetarg, który wygrał inny podmiot - Spółdzielnia Inwalidów Naprzód. Dotychczasowy pracodawca powiadomił każdą z salowych pisemnie, że ich nowym pracodawcą będzie spółdzielnia Naprzód. Odmówiła ona jednak przejęcia salowych na tych samych zasadach, czyli zatrudnienia na czas nieokreślony. Spółdzielnia zaoferowała salowym 2-letnie umowy, ale te nie zgodziły się i w zeszły wtorek rozpoczęły okupację magistratu. Podejmowane w ubiegłym tygodniu rozmowy nie przyniosły rozstrzygnięcia. Spółdzielnia Inwalidów złożoną kobietom ofertę pracy podtrzymała jedynie do czwartku rano. Kiedy żaden z pracowników z grupy protestujących nie zgłosił się, proces rekrutacji został zakończony. Spółdzielnia Naprzód zgodnie z umową rozpoczęła sprzątanie w szpitalu w sobotę. Salowe opuściły wówczas okupowany urząd i zgłosiły się do pracy. Spółdzielnia odmówiła ich przyjęcia, wydała im natomiast dokumenty potwierdzające, że stawiły się w pracy. Protest w Urzędzie Miasta kontynuowała podczas weekendu kilkuosobowa grupka związkowców ze szpitalnej Solidarności - salowych w sobotę do budynku nie wpuściła ochrona. W poniedziałek, kiedy urząd rozpoczął normalną pracę, salowe wróciły, by kontynuować protest. Do sądu trafiły już pozwy o ustalenie pracodawcy salowych. Kontrole w szpitalu i obu firmach sprzątających ma też przeprowadzić Państwowa Inspekcja Pracy. Kontrola w szpitalu już trwa, w obu firmach sprzątających rozpocznie się wkrótce i potrwa kilka tygodni - poinformowała rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach Magdalena Skalmierska.