- Ze wstępnych informacji wynika, że kobieta spacerowała po murku wybiegu, straciła równowagę i spadła w dół - powiedział Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji. Dyrekcja ogrodu zoologicznego utrzymuje, że wybieg dla niedźwiedzi był właściwie zabezpieczony. Wybieg ten jest usytuowany w głębokiej na około 5 metrów dolinie. Zwiedzający spacerują wzdłuż murku o wysokości około metra. W chwili tragedii na wybiegu było pięć niedźwiedzi brunatnych. - Kobieta złamała stanowczy zakaz spacerowania po murku - powiedział dyrektor chorzowskiego ZOO Jan Liszka. W pobliżu wybiegu umieszczone są tablice z zakazem stawania lub siadania na murku. Jest ostrzeżenie, że może to grozić śmiercią lub kalectwem. Rzecznik chorzowskiej policji nadkomisarz Mariusz Mazepa powiedział, że prawdopodobnie nie było bezpośrednich świadków tragedii. Nie wiadomo dokładnie, jak doszło do wypadku. Kobieta przeszła przez barierkę zabezpieczającą. Spadła na betonową podmurówkę, mającą zapobiegać niedźwiedzim podkopom. Po upadku na beton z takiej wysokości mogła stracić przytomność. Według dyrektora zoo, przypuszczalnie już wtedy była ranna, a krew zwabiła niedźwiedzie. Pracowników ZOO zaalarmowali zwiedzający. Na pomoc było już jednak za późno. Zwierzęta rozszarpywały ciało. Na miejscu trwają oględziny. Policji nie udało się ustalić tożsamości kobiety, nie znaleziono żadnych dokumentów. Dyrektor Liszka podkreślił, że w ciągu 37 lat jego pracy w zoo nie doszło do podobnej tragedii.