3 września przed katowickim sądem okręgowym ma rozpocząć się proces w sprawie zabójstwa dziecka. O dokonanie tej zbrodni prokuratura oskarżyła rodziców dziecka. Śledztwo w sprawie śmierci Szymona prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia, obejmujący matkę dziecka 41-letnią Beatę Ch. i jej konkubenta, ojca Szymona, 42-letniego Jarosława R., trafił do sądu w czerwcu tego roku. Według ustaleń śledztwa, 24 lutego 2010 r. ojciec mocno uderzył Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego. Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę. Chłopczyk umierał 3 dni Chłopczyk umierał 3 dni. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. Jak wynika z aktu oskarżenia, Jarosław R. stwierdził, że dziecku "usiadła na żołądku skórka od owoca" i przygotował dla niego roztwór soli kuchennej z wodą, aby zmusić go do wymiotów. - Kiedy Szymon nie chciał go pić, wlewał mu go na siłę do gardła - podaje stacja TVN24. 27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci Ch. i R. - dziewczynki: 4-letnią i niespełna roczną. Rozważał także inne możliwości pozbycia się ciała Według prokuratury, Jarosław H rozważał także inne możliwości pozbycia się ciała. Jego partnerka miała upozorować porwanie przed jednym z marketów, mieli spalić ciało dziecka w piecu albo zamurować je w piwnicy. Beata H. jednak się na to nie zgodziła - podaje stacja TVN24. Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę na krawędzi stawu - podała prokuratura. Ukrywali się we własnym mieszkaniu Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. Później opowiadali, że Szymon przebywa u jednej bądź drugiej rodziny. Oszustwo się długo udawało, bo obie rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka, gdyż był on mocno zmieniony w porównaniu z tym, jak chłopiec wyglądał za życia. Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni, a następnie Beata Ch. przyprowadziła do niej swego wnuka. Rodzice Szymona odpowiedzą przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości niemal 4 tys. zł. Rodzice Szymona w śledztwie nie przyznali się do zabójstwa. Wzajemnie obciążają się winą. Przyznają się natomiast, że składali fałszywe oświadczenia i wyłudzali pieniądze. Oboje zostali zbadani przez biegłych. Są w pełni poczytalni. Śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Dwa miesiące później do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Na pytania o nieobecność chłopca słyszała, że choruje i jest w szpitalu. Policjanci ustalili, że nikt w tym wieku nie jest hospitalizowany. Nie ma go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Podobieństwo z dzieckiem, którego ciało zostało znalezione w Cieszynie, było uderzające. Krótko potem zatrzymano rodziców chłopca i wszczęto przeciw nim postępowanie. Od tego czasu są aresztowani. Podczas śledztwa prokuratorzy przesłuchali niemal 200 osób, głównie podczas prób ustalenia tożsamości dziecka. Bielscy śledczy wnioskują w akcie oskarżenia o przesłuchanie przed sądem 36 świadków. Dwiema córkami oskarżonych zajmują się ich rodziny.