"To zwykłe plotki, które ludzie sobie powtarzają. Lekarze ze śmiercią tego chłopca nie mieli nic wspólnego. Dziecko chorowało na zwykłe przeziębienie. Podano mu typowe leki ordynowane przy tej chorobie. Nie sądzę, by to one mogły być przyczyną tej tragedii. Czekamy na wyniki badań, jakie ma po sekcji zwłok przedstawić prokuratura. Wtedy będziemy wiedzieć, co było przyczyną śmierci dziecka" - tłumaczy Wojciech Mendrek, pediatra i kierownik przychodni, w której leczony był Kubuś. Chłopczyk zaczął gorączkować i kasłać, lekarz z przychodni przepisał mu leki, m.in. dwa syropy: na kaszel i na obniżenie gorączki. Dobę później dziecko zasłabło i zaczęło się dusić. Natychmiast wezwano pogotowie. Ratownicy przyjechali trzy minuty od zgłoszenia i przez pól godziny reanimowali maluszka. Niestety, mimo ich wysiłków dziecko zmarło. Lekarz, który zajmował się chłopczykiem, w tym tygodniu ma zostać przesłuchany w tyskiej prokuraturze. Wyniki sekcji zwłok poznamy najwcześniej za miesiąc.