Ciężarna czekała na transport 1,5 godziny. Kiedy wreszcie trafiła do szpitala wojewódzkiego, jej stan był krytyczny. Dziecko urodziło się po cesarskim cięciu; było w złym stanie. Matka zmarła tego samego dnia. - Mamy poważne wątpliwości, czy wszystko przebiegło w tej sprawie prawidłowo - powiedział w czwartek Basiński. Jak zaznaczył, śledztwo będzie bez wątpienia wielowątkowe i czasochłonne. - Przeprowadzono już sekcję zwłok, wyniki są na razie nieoficjalne, zarządzono natomiast dodatkowe szczegółowe badania tkankowe. W sprawie kluczowa będzie opinia zespołu biegłych - podkreślił. Media: Dyspozytorka straciła pracę Śledczy będą badać zarówno przebieg opieki nad kobietą w czasie ciąży, jak i zachowanie personelu medycznego szpitali i pogotowia ratunkowego. Przedmiotem ustaleń śledztwa będzie także stan zdrowia dziecka. Zabezpieczono dokumentację medyczną. Według lokalnej prasy, w efekcie tej sprawy dyspozytorka częstochowskiego pogotowia straciła pracę. Jej przełożony miał uznać, że zbyt ściśle trzymała się procedur określających, jaką karetką pacjent może być transportowany między szpitalami, zamiast natychmiast zarządzić przewiezienie ciężarnej. Spowodowało to znaczną zwłokę w przetransportowaniu pacjentki do specjalistycznej placówki. Czekała na karetkę 1, 5 godziny O sprawie informowała częstochowska "Gazeta Wyborcza". Według jej ustaleń w nocy z 10 na 11 października karetka przewiozła do miejskiego szpitala w Częstochowie kobietę w dziewiątym miesiącu ciąży, bez oznak akcji porodowej, która zasłabła i skarżyła się na zawroty głowy. Lekarz pogotowia chciał zawieźć kobietę od razu do szpitala wojewódzkiego, ale ona nalegała na szpital miejski, gdzie pracuje lekarz prowadzący jej ciążę. Dyżurująca lekarka po zbadaniu pacjentki orzekła, że musi się znaleźć w szpitalu o wyższym stopniu referencyjności i wezwała karetkę. Kobieta czekała na transport 1,5 godziny.