Pediatra zdiagnozował przeziębienie i przepisał leki. Następnego dnia, stan chłopca gwałtownie się pogorszył, a przybyły na miejsce lekarz pogotowia nie był w stanie go uratować. Postępowanie prokuratorskie toczyło się w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Jednak biegli, którzy analizowali zabezpieczoną dokumentację medyczną oraz wyniki sekcji zwłok, nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Jak mówi prokurator Agata Słuszniak z Prokuratury Rejonowej w Tychach biegli ustalili, że przyczyną śmierci dziecka były problemy kardiologiczne - "ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, której przyczyną pierwotną było szybko rozwijające się zapalenie mięśnia sercowego". Biegli nie dopatrzyli się także nieprawidłowości w prowadzonej przez lekarza pogotowia ratunkowego reanimacji. - Stwierdzili, że nawet natychmiastowa, specjalistyczna pomoc medyczna, która mogłaby być udzielona, nie spowodowałaby polepszenia stanu zdrowia chłopczyka - mówiła prokurator Agata Słuszniak. Rodzice wskazywali, że dziecko poczuło się źle po zażyciu syropu przepisanego przez lekarza pierwszego kontaktu. Biegli co prawda stwierdzili obecność leku we krwi chłopca, jednak ich zdaniem jego stężenie było bezpieczne dla dziecka.