Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała-Północ w akcie oskarżenia zarzuciła kobiecie m. in., że znajdując się pod wpływem narkotyku, prowadziła samochód z nadmierną prędkością i nie zachowała szczególnej ostrożności przed przejściem dla pieszych, na które prawidłowo weszło dwóch 10-latków. Gdy chłopcy wchodzili na drogę, samochód był oddalony o ponad 100 metrów. Oskarżona zaczęła hamować dopiero, gdy zobaczyła dzieci tuż przed autem. Uderzyła w dzieci, jadąc z prędkością blisko 100 km na godzinę. Stężenie amfetaminy w krwi pobranej od oskarżonej po ponad 4-ch godzinach od wypadku wynosiło 170 ng/ml. Zdaniem biegłych realny wpływ na organizm człowieka ma już stężenie 50 ng/ml. Oskarżona początkowo przyznawała się do popełnienia zarzucanych jej czynów. Wyjaśniała, że oślepiło ją słońce. Później zmieniła stanowisko i obecnie nie przyznaje się. Grozi jej do 12 lat więzienia. Do wypadku doszło 10 października ubiegłego roku w miejscowości Kozy koło Bielska-Białej. Rozpędzony peugeot uderzył w przechodzących przez jezdnię na pasach dwóch chłopców, którzy wracali ze szkoły. Jeden zginął na miejscu, drugi zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Prokuratura rejonowa tuż po wypadku wystąpiła o aresztowanie podejrzanej, ale Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej odrzucił wniosek. Jak wyjaśnił wówczas Sablik, prokuratura uzasadniała jego potrzebę jedynie wysoką karą, która grozi podejrzanej, a w sytuacji, gdy zebrane są praktycznie wszystkie dowody, nie występuje zagrożenie mataczeniem ze strony kobiety. Bielska prokuratura złożyła zażalenie, do którego bielski sąd okręgowy przychylił się. Uznał, że wyjaśnienia podejrzanej i świadków, a także dowody, wskazują, iż kobieta popełniła czyny, za które może spędzić w więzieniu 12 lat. Ze względu na to istnieje prawdopodobieństwo utrudniania postępowania. Kobieta trafiła do aresztu. Po pogrzebie chłopców w rodzinnych Kozach ulicami sąsiedniego Bielska-Białej kilkuset młodych mieszkańców przeszło w marszu pod hasłem "Stop narkotykom".