- "Ślonsk je piykny" - to tytuł Pana ostatniej książki. Miał Pan dość słuchania, że Śląsk jest brzydki, czy może stwierdzenie, że "Ślonsk je piykny", to taka mała prowokacja? - Ani jedno, ani drugie. Ja naprawdę uważam, że Ślonsk je piykny. Myślę, że Niemiec czy Francuz łatwiej zrozumie to moje emocjonalne i pozytywne patrzenie na swój region niż wielu jego mieszkańców, bo w Europie świadomość regionalna jest bardzo silna. Śląsk to moje miejsce na ziemi. Chciałem go pokazać, wybierając tylko to, co autentyczne i żywotne. Są familoki i gruby, jest gyburstag zespołu "Wrazidloki", Walynty po naszymu, ślubne oblyczki, karczma piwno i dużo obrzędów religijnych. - Jest też test na śląskość, czyli "Dziesiynć cech Ślonzoka". - Sam je wybrałem, obserwując ludzi, z którymi się stykam. Ślązacy są pobożni, robotni, szporobliwi (oszczędni - dop. red.), familijni, skuteczni, mają poczucie humoru, punktualni, szczerzy, przajom tradycji i są przyitomni. - Co znaczy przyitomni? - Są realistami. Ja nigdy nie wziąłem kredytu. Nie wyobrażam sobie, żeby coś kupić za nieswoje pieniądze. Ja bym nie spał, zamartwiając się, co będzie, jak nie będę miał z czego oddać. Mam pięcioro dzieci i odłożone pieniądze na najważniejsze wydatki w tym roku. Jestem oszczędny. Z takiego domu pochodzę. - Gdyby wszyscy byli na Śląsku tacy jak Pan, banki nie miałyby tu czego szukać, a tymczasem są ulice, na których można się doliczyć kilkunastu placówek... - To fakt, ale mam nadzieję, że Ślązacy pożyczają tylko na rzeczy potrzebne. - Co Pan pokazuje gościom, którzy odwiedzają Pana na Śląsku? - To, czego u siebie nie zobaczą. Staram się pokazać im ten Śląsk jeszcze przedprzemysłowy. Na przykład te drewniane kościółki, jak w Koszęcinie czy Mikołowie Paniowy. Kiedyś był u mnie Amerykanin, który wcześniej odwiedził Warszawę i Gdańsk. Ja go zabrałem do nieodrestaurowanych jeszcze ruin zamku w Chudowie i on się tym miejscem zachwycił. Potem, gdy go już żegnali na Okęciu i pytali, co mu się najbardziej w Polsce podobało, powiedział, że Chudów. Tego samego dnia dzwonili do mnie z Warszawy, pytając, gdzie jest ten Chudów i co tam jest. Dziś podarowałbym mu jeszcze moją książkę, bo "Ślonsk je piykny" jest napisana w siedmiu językach. Poza śląskim i polskim, po angielsku, niemiecku, czesku, włosku i francusku. Jolanta Szymczyk-Przewoźna Marek Szołtysek jest pisarzem, felietonistą "Echa Miasta" i "Polskiego Dziennika Zachodniego". -Od wielu lat prowadzi wydawnictwo Śląskie ABC, które specjalizuje się w tematyce regionalnej. Jolanta Szymczyk-Przewoźna