Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek powiedział w poniedziałek, że śledztwo zostało wszczęte pod kątem art. 163 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia w postaci eksplozji materiałów wybuchowych. Ofiary wybuchu to 36-latek i jego 52-letni znajomy. Do tragedii doszło w przybudówce domu należącego do rodziców młodszej z ofiar. Choć w pomieszczeniu było więcej pocisków, najprawdopodobniej eksplodował tylko jeden, przy którym przypuszczalnie manipulowali dwaj znajomi. Siła wybuchu była olbrzymia. Jeden z mężczyzn zginął na miejscu, a drugi zmarł w drodze do szpitala. Jak podały w poniedziałek służby kryzysowe wojewody śląskiego, na posesji gdzie doszło do wybuchu oraz w miejscach zamieszkania obu mężczyzn znaleziono łącznie 221 sztuk pocisków przeciwpancernych i moździerzowych oraz różnego rodzaju amunicji. Wcześniej wstępnie szacowano, że niewybuchów - przypuszczalnie z okresu II wojny światowej - może być nawet ok. 300. W mediach pojawiały się różne spekulacje dotyczące posiadania przez mężczyzn tak dużej ilości niewybuchów. Według niektórych z nich, zbierali oni stare pociski po to, by sprzedać je później w punktach skupu złomu. - Wszystko wskazuje na to, że obaj mężczyźni zbierali na okolicznych łąkach pociski z okresu drugiej wojny światowej w celach kolekcjonerskich. Nie można jednak wykluczyć, że niektóre pociski, pozbawione materiałów wybuchowych, sprzedawali na złom - zastrzegł prok. Ozimek. Choć w przypadku samych ofiar postępowanie zostanie umorzone, w śledztwie będzie badana ewentualna odpowiedzialność osób, na których posesjach znaleziono pociski. Prowadząca postępowanie częstochowska prokuratura rejonowa powoła biegłego, który oceni, czy mogły one grozić wybuchem.