Autorzy pisma uważają też, że po powodzi urzędnicy nie zadbali o to, by należycie naprawić wał i po każdych większych opadach rzeka grozi ponownym wylaniem. - Po wykonaniu dotychczasowych czynności uznaliśmy, że aby wszechstronnie wyjaśnić sprawę konieczne jest wszczęcie śledztwa - powiedział zastępca prokuratora rejonowego w Tychach, Zdzisław Wilczak. Jak dodał, postępowanie zostało wszczęte pod kątem art. 163 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi o sprowadzeniu zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach". Zadowolony z decyzji prokuratury jest szef nieformalnego obywatelskiego komitetu powodzian z Bierunia Marek Stelmaczonek. - Właśnie o to nam chodziło - by sprawa została wyjaśniona do końca. Mam nadzieję, że uda się to w śledztwie - powiedział. W złożonym we wrześniu doniesieniu, które - jak mówi Stelmaczonek - poparło około 150 osób - powodzianie zarzucili zaniedbania urzędnikom starostwa bieruńsko-lędzińskiego. Mają pretensje do władz, że po majowej powodzi nie zadziałały jak należy. Mieszkańcy zaznaczają, że nie obarczają winą samego starostwa, ale wskazują, że to starosta jest reprezentantem Skarbu Państwa. W maju woda przerwała wał na Gostynce, co skutkowało zalaniem setek budynków w Bieruniu. Autorzy doniesienia uważają, że po powodzi kilkudziesięciometrową wyrwę naprawiono jedynie prowizorycznie. Ich zdaniem, na przełomie sierpnia i września - kiedy doszło do kolejnych obfitych opadów - gdyby nie praca strażaków i mieszkańców, wał znowu zostałby przerwany. W doniesieniu do prokuratury powodzianie z Bierunia zarzucili urzędnikom niedopełnienie obowiązków i narażenie na straty Skarbu Państwa - ponieważ okoliczne domy zalane w ostatniej powodzi są remontowane właśnie ze środków z budżetu. Z tymi twierdzeniami nie zgadzają się lokalni urzędnicy. W opinii starosty bieruńsko-lędzińskiego, po powodzi wał został naprawiony fachowo, wyrwę zasypano ponad 4 tys. metrów sześciennych kamienia. Starosta jest przekonany, że choć trzeba przy wale wykonać jeszcze pewne prace, już teraz jest w takim stanie, że obroni się przed naporem wody. Podczas przesłuchania w prokuraturze Stelmaczonek opowiedział też, jaka była sytuacja przed powodzią. - Woda nie przelała się po prostu przez wał. Wał został przez wodę rozerwany, to świadczy o jego stanie technicznym - powiedział. Bieruń należy do miast najbardziej na Śląsku poszkodowanych w powodzi sprzed kilku miesięcy. Woda z Gostynki zalała setki budynków. Sytuację mieszkańców Bierunia komplikuje dodatkowo obniżenie terenu na skutek eksploatacji górniczej. Z powstałej w ten sposób niecki woda nie ma jak odpływać. Po złożeniu doniesienia w prokuraturze powodzianie z Bierunia zapowiadali, że na tym nie poprzestaną i złożą w sądzie pozew zbiorowy, obejmujący kilkadziesiąt rodzin. Uważają one, że odszkodowania otrzymane po powodzi były nieadekwatne do poniesionych strat. Dotychczas takiego pisma nie złożyli. W całym woj. śląskim skutkami powodzi zostało dotkniętych 153 ze 167 gmin. Cztery osoby zginęły, 3,6 tys. zostało ewakuowanych przez służby prowadzące akcję ratowniczą, wielu poszkodowanych samodzielnie opuściło domostwa. Woda zalała prawie 19 tys. budynków i 75 tys. ha gruntów, w tym 42 tys. ha użytków rolnych. Uszkodzonych zostało ponad 800 km dróg oraz 245 mostów.