47-letni górnik w czasie wstrząsu uderzył o obudowę chodnika, ponosząc śmierć. Osierocił dwoje dzieci. Życiu innych górników, którzy ucierpieli w wypadku w kopalni Bielszowice, nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Odnieśli oni powierzchowne urazy czaszki i klatki piersiowej. - Przywiezieni do nas górnicy doznali powierzchownych urazów czaszki i klatki piersiowej. Jeden z pięciu poszkodowanych nie zgodził się na obserwację w szpitalu i wrócił do domu - powiedział dr Janusz Manachiewicz, lekarz dyżurny Szpitala Miejskiego Nr 1 w Zabrzu. W tym roku w polskich kopalniach zginęło już 27 górników. Do tragedii doszło zaledwie dobę po wypadku w kopalni "Pniówek" w Pawłowicach gdzie po zapaleniu się metanu ucierpiało kilkunastu górników. Pięciu, najciężej poparzonych, przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Stan dwóch górników jest bardzo ciężki - mają poparzone 60 procent powierzchni ciała. Wszyscy znajdowali się najbliżej pożaru. W szpitalu w Jastrzębiu Zdroju pozostaje jeszcze ośmiu innych górników: trzech na oddziale ortopedii, pięciu na oddziale internistycznym z podejrzeniem podtrucia tlenkiem węgla. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nie wiadomo na razie, dlaczego metan się zapalił. Śledztwo w tej sprawie rozpocznie się po dopiero po ugaszeniu pożaru.