- W związku z krytyczną sytuacją, wynikającą z braku niektórych podstawowych leków ratujących życie m.in. we wstrząsach czy ciężkich stanach alergicznych, zwracam się z prośbą o pilną interwencję i zapewnienie zaopatrzenia w niezbędne leki, chociażby z importu równoległego lub w inny sposób - napisał prezes w liście skierowanym do minister, a przekazanym również do głównego i śląskiego inspektora farmaceutycznego oraz krajowego konsultanta w dziedzinie farmacji szpitalnej. Piechula przypomniał, że za zaopatrzenie szpitali w leki odpowiedzialność ponoszą apteki szpitalne. - Z analizy sytuacji przeprowadzonej przez Komisję Aptek Szpitalnych Śląskiej Izby Aptekarskiej wynika, że sytuacja jest wręcz tragiczna, zaś dyrekcje szpitali winą za brak leków obarczają apteki, które nie mają możliwości ich zamówienia - podkreślił. Problem z zaopatrzeniem w niektóre leki pojawiają się wówczas, gdy na rynek dostarcza go jedna firma, która z jakichś powodów wstrzymuje dostawy, np. by sprawdzić partię leku. W ocenie Piechuli, prowadzona przez kolejnych ministrów polityka lekowa nie rozwiązuje tego problemu. Jego zdaniem powinien zostać wprowadzony obowiązek powiadamiania ministerstwa przez dostawcę o takich problemach. To pozwoliłoby szybciej reagować i organizować inne drogi dostaw. - Powinniśmy pomyśleć o dywersyfikacji źródeł, podobnie jak w przypadku gazu. Doraźnie apelujemy zaś o jak najszybsze udrożnienie innych kanałów dostaw - podsumował. Rzecznik ministerstwa zdrowia Jakub Gołąb powiedział, że resort kontroluje sytuację i zapewnił, że leków nie brakuje. Wyjaśnił, że w wybranych przypadkach są one sprowadzane "importem docelowym". Dodał, że producent leku jest zobowiązany do informowania o trudnościach. Leki, których brakuje w śląskich aptekach to corhydron, albuminy, dexaven, levonor, fenicort, 40-procentowa glukoza, chlorsuccillin, polstigminum i lignokaina w żelu.