W Sławkowie akcja strażaków jeszcze trwa. Rano dostali oni zgłoszenie, że pali się jedno z mieszkań. Na miejscu okazało się jednak, że pożaru nie ma, ale w mieszkaniu ulatniają się spaliny. Wydobywały się z włączonego agregatu prądotwórczego. W środku strażacy znaleźli ciała dwóch osób - 72-letniej kobiety i jej 45-letniego syna - które śmiertelnie zatruły się spalinami. Policja będzie teraz wyjaśniać, dlaczego używano tam tego urządzenia. W Siemianowicach z kolei spalił się pokój w jednym z mieszkań. - Pożar był niewielki. Spalił się tylko ten jeden pokój, a poza tym mieszkaniem nikt niczego nie zauważył - powiedział mi oficer dyżurny śląskich strażaków. Pożar odkryła kobieta, która przyszła rano w odwiedziny do swoich rodziców. Kiedy na miejsce dotarli strażacy, nie żył już starszy mężczyzna, który był w tym pokoju. Mimo 40-minutowej reanimacji nie udało się także uratować jego żony. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.