Od kilku tygodni mysłowicka prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. "Póki co nie mamy żadnych dowodów wskazujących, by w zdarzeniu brała udział osoba dorosła. Chłopcu towarzyszyło dwóch kolegów wieku 12 i 13 lat, którzy zostali już rozpytani, ale żeby ich zeznania miały pełny walor procesowy, muszą być przesłuchani z udziałem biegłego psychologa" - powiedziała w czwartek prokurator rejonowa w Mysłowicach Dorota Gącik. Zaginięcie chłopca zgłosiła 20 czerwca po godzinie 23 jego rodzina. Z relacji bliskich wynikało, że 12-latek wyszedł z domu około 14.00. Podjęte działania doprowadziły policjantów nad brzeg zalewu Hubertus, gdzie znaleziono ubranie zaginionego dziecka. Do poszukiwań włączyli się strażacy z Mysłowic, płetwonurkowie ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego straży pożarnej w Bytomiu oraz przewodnik psa tropiącego. Po drugiej w nocy strażacy wydobyli z zalewu ciało poszukiwanego chłopca. Jak poinformowała prokurator Gącik, sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 12-latka było utonięcie. "Nie stwierdzono obrażeń zewnętrznych, poza powierzchownymi w dwóch miejscach, które w opinii biegłych nie przyczyniły się do śmierci dziecka" - powiedziała prok. Gącik. Matka Dawida w programie TVP "Alarm" w oparciu o własne ustalenia przedstawiła hipotezę, jakoby koledzy syna widzieli, że tonie, ale nie sprowadzili pomocy. Następnie mieli ukryć jego ubrania i udać się do domu. "Nie można na razie powiedzieć, że postępowanie został skierowane na nowe tory. Wyjaśniamy stan faktyczny na podstawie materiałów, które udało się uzyskać. Potem podejmiemy decyzję, czy prowadzimy to postępowanie dalej w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, czy też ktoś mógł się do niej przyczynić, czego jednak absolutnie nie mogę na tę chwilę stwierdzić" - powiedziała prok. Gąciik.