Reklama

Śląskie: Pomógł przenieść ciało kolegi na miejsce kierowcy. Właśnie ruszył proces

W nocy z 28 na 29 stycznia br. samochód, którym z 18. urodzin znajomych wracało czterech nastolatków - Jakub, Paweł, Bartosz i Dawid (kierowca) - uderzył w latarnię i słup. Jakub i Paweł zginęli na miejscu. Pozostali przenieśli ciało jednego z kolegów na miejsce kierowcy, by uniknąć odpowiedzialności za śmiertelny wypadek. Jak informuje TVN24, właśnie rozpoczął się proces, w którym oskarżony jest Bartosz. Dawid tuż po wypadku targnął się na swoje życie.

17-latkowie bawili się w restauracji na urodzinach kolegi i koleżanki. Do samochodu wszyscy wsiedli pod wpływem alkoholu.

Do wypadku doszło w pobliży kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczyny pod Rybnikiem. Samochód, którym jechali, wpadł w poślizg, uderzył w drzewo, a następnie uderzył w słup.

Zdarzenie uchwyciła jedna z kamer monitoringu. Z zarejestrowanych kadrów i ustaleń śledczych wynika, że jeden z nastolatków, Bartosz, otworzył drzwi pojazdu, a Dawid na miejsce kierowcy przeniósł Jakuba.

Reklama

"Oskarżony twierdzi, że otworzył drzwi, żeby wyjąć kluczyki ze stacyjki. Nie widać tego na nagraniu, bo auto znajdowało się przed kamerą od strony pasażera. Na pewno nie dotykał ciała pokrzywdzonego. Tylko Dawid przenosił ciało" - czytamy wypowiedź prokuratora.

Właśnie ruszył proces, w którym oskarżony jest Bartosz. Dawid bowiem tuż po wypadku popełnił samobójstwo. 

Bartosz odpowiada za pomaganie sprawcy w zacieraniu śladów poprzez przeniesienie ciała pasażera na miejsce kierowcy.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy