W północnej części woj. śląskiego prądu nie ma prawie 15 tys. odbiorców. Choć służby energetyczne pracują nieprzerwanie, gospodarstw pozbawionych zasilania wciąż przybywa, bo pojawiają się nowe awarie i uszkodzenia sieci. Powodem jest szadź, zlodowacenie sieci i łamiące się drzewa. Według danych Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego najwięcej gospodarstw, instytucji i firm pozbawionych zasilania znajduje się w powiecie myszkowskim (8,3 tys.), a także zawierciańskim (4,1 tys.) i częstochowskim (blisko 2,5 tys.). Do normy wróciła sytuacja w powiecie kłobuckim, energetycy kończą też prace w powiecie lublinieckim. W niektórych przypadkach odbiorcy pozbawieni są nie tylko prądu, ale często także ogrzewania, bieżącej wody i łączności telefonicznej już dziesiąty dzień. Nie ma gwarancji, że wszędzie uda się przywrócić zasilanie najdalej do końca tego tygodnia, choć takie są intencje energetyków. Aby było to możliwe, trzeba naprawić cztery linie wysokiego napięcia, 35 linii średniego napięcia oraz podłączyć 307 stacji energetycznych. Duża liczba awarii spowodowała, że w hurtowniach brakuje już słupów elektrycznych i przewodów; energetycy kupują je teraz bezpośrednio od producentów. Naprawy sieci są trudne - utrudnia je głęboki śnieg, trudno dostępne tereny, niska temperatura, wiejący wiatr, oblodzenia konstrukcji słupów i przewodów.