- Realizujemy recepty z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ", jednak pacjent otrzymuje lek z mniejszą zniżką, co oznacza, że płaci więcej niż do tej pory. Gdybyśmy żądali stuprocentowej odpłatności, nikt nie zdecydowałby się na wykupienie leków - powiedział aptekarz z centrum Katowic. Żona 70-letniego Tadeusza z Katowic leczy się od 14 lat na nowotwór. W poniedziałek katowiczanin kupował w aptece plastry przeciwbólowe o nazwie Durogesic. - Dotychczas były bezpłatne, dzisiaj musiałem za pięć takich plastrów zapłacić 3,86 zł. Przyznaję, że trochę mnie to zmartwiło. Może nie sama cena tych plastrów, ile fakt, iż mimo obietnic, że chorzy na nowotwory nie poniosą kosztów tych zmian, rzeczywistość okazała się inna - powiedział katowiczanin. Aptekarze wyjaśniali, że nie są realizowane jedynie błędnie wypisane recepty. Kierownik jednej z aptek w Katowicach tłumaczyła, że odesłali kilku pacjentów, którzy otrzymali recepty z numerem PESEL wydrukowanym w miejscu przeznaczonym na umieszczenie nazwy leku. Wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej dr Stanisław Piechula powiedział, że recepty to nie jedyny problem. - Zgodnie z nowymi zasadami, musimy każdemu pacjentowi zaproponować, nawet pod groźbą kary, tańsze zamienniki. Apteki nie mogą jednak zaproponować zamienników spoza listy leków refundowanych, nawet gdyby były najtańsze. Sprzedajemy więc refundowane - powiedział Piechula. Lekarze, którzy nie mieli pieczątek, a zdecydowali się oznaczyć receptę adnotacją: "Refundacja do decyzji NFZ", dokonywali także odręcznych wpisów o tej treści. W poniedziałek kilkuset lekarzy zwróciło się do Okręgowej Rady Lekarskiej z prośbą o pieczątki. ORL zamówiła ich 1,5 tys. Piechula powiedział, że apteki mogą realizować recepty niezależnie od tego, czy lekarz przybił pieczątkę, czy spisał treść z pieczątki. - Jest jednak drugi problem polegający na tym, że czasami zdarza się, iż lekarze nie wpisują numeru oddziału NFZ (w przypadku śląskiego NFZ jest to nr 12) albo go po prostu zamazują. Nie chcą brać na siebie odpowiedzialności, jeśli okazałoby się, że pacjent nie jest ubezpieczony. Na razie są to pojedyncze przypadki - powiedział wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej. Dodał, że Izba wysłała do aptek informację, aby w takich sytuacjach realizować recepty tak, jakby adnotacji "Refundacja do decyzji NFZ" nie było i honorować karty ubezpieczenia zdrowotnego. Dodał jednak, że apteki będą to robić na własne ryzyko i jest możliwe, że niektóre z nich mogą żądać od pacjentów oświadczeń potwierdzających ubezpieczenie lub druku RMUA. Jak poinformowało biuro prasowe śląskiego oddziału NFZ, na dzień 1 stycznia 1505 z 1589 aptek podpisało z Narodowym Funduszem Zdrowia umowy na 2012 rok. Rzecznik śląskiego oddziału Jacek Kopocz powiedział, że pozostałe umowy to tylko formalność, ponieważ złożenie wniosku było "tożsame z podpisaniem umowy". Kopocz dodał, że do tej pory oddział NFZ nie odebrał żadnych skarg od pacjentów.