Wyczerpane, podrapane i pogryzione przez komary dziecko siedziało spokojnie nad brzegiem jeziora. Mimo że nie ma poważnych obrażeń, trafiło do szpitala na obserwację. Kubę odnaleźli wolonatariusze z rzeszowskiego stowarzyszenia Storat (Stowarzyszenie Cywilnych Zespołów Ratownictwa STORAT; w jego skład wchodzą m.in. ratownicy GOPR). Pięciu z nich wraz z psami specjalnie przeszkolonymi do poszukiwania ludzi, pomagało policjantom. Najprawdopodobniej dziecko błąkało się po lesie. W poniedziałek po południu chłopczyk bawił się przed blokiem na jednym z osiedli w Żorach. Potem zaginął. Przez kilka godzin matka szukała chłopca na własną rękę, później powiadomiła policję. Chłopca szukała policja, straż pożarna, kierowcy komunikacji miejskiej i taksówkarze, mieszkańcy Żor - w sumie ok. 250 osób. Przeczesywano m.in. niedalekie lasy i nieużytki oraz tereny nieczynnej kopalni "Żory", w pobliżu której mieszka chłopiec.