- Mówiłem gospodarzom, że ostatnio tak się najadłem chyba w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia w zeszłym roku, na obiedzie u mamy - powiedział dziennikarzom Tusk, opuszczając fiński domek państwa Joanny i Szymona Kwietniów po 1,5-godzinnym spotkaniu przy stole. Gospodarze ugościli szefa rządu rosołem z nudlami (makaronem), dwoma rodzajami klusek: śląskimi i polskimi, roladą, modrą (czerwoną) kapustą i kompotem. Oprócz państwa Kwietniów i ich 12- letniego syna Szymona przy stole zasiedli też m.in. rodzice obojga gospodarzy. - Wszystko było pyszne- zapewnił dziennikarzy Tusk, podkreślając - jak mówił - wzruszającą gościnność gospodarzy. Ocenił, że śląska kuchnia trochę przypomina pomorską - kuchnię jego rodzinnych stron. - Niestety, teraz ciągle będziecie mnie tu mieli na karku - żartował premier, pytany, czy skuszony dobrą kuchnią zamierza częściej przyjeżdżać na Śląsk. W poniedziałek był tu z okazji Barbórki - przypadającego we wtorek Dnia Górnika. Wcześniej m.in. spotkał się z górnikami w kopalni "Bobrek-Centrum" i odwiedził ratowników górniczych. Gospodarzami Tuska byli państwo Joanna i Szymon Kwietniowie. Pani Joanna pracuje jako technik radiolog w przychodni w bytomskiej dzielnicy Szombierki, jej mąż od 1986 pracuje jako telemonter w kopalni "Bobrek". Zarówno ojciec Joanny, jak i Szymona to byli górnicy z kopalni "Miechowice".