Choć sprawca w żaden sposób się nie maskuje, a jego wizerunek kilkakrotnie został zarejestrowany przez kamery monitoringu, wciąż pozostaje nieuchwytny. Scenariusz napadów był zawsze podobny. Nie zważając na monitoring mężczyzna wchodził do niewielkich placówek zajmujących się obrotem pieniężnym, zastraszał pracowników przedmiotem przypominającym broń palną, zabierał pieniądze i oddalał się w nieznanym kierunku. Napady poprzedzał z reguły "rozpoznaniem" terenu - wchodził do środka jak normalny klient i rozglądał się, oceniając sytuację. Po fakcie oddalał się z miejsca przestępstwa, wtapiając się w tłum. Sumy, jakie padały jego łupem, nie były bardzo wysokie, ponieważ napadane placówki nie obracały wielkimi kwotami. "Nie wszystkie napady zakończyły się kradzieżą, zdarzyło się, że uniemożliwiła ją zdecydowana postawa pracowników lub został przepłoszony" - powiedział w sobotę PAP Tomasz Gogolin z zespołu prasowego śląskiej policji. Do pierwszego zdarzenia doszło 27 grudnia 2012 roku, zaś ostatnie miało miejsce w czwartek, 21 lutego 2013 roku. Po napadzie w Bytomiu tamtejszy komendant policji wyznaczył nagrodę za pomoc w ujęciu sprawcy. Więcej zdjęć podejrzewanego o napady mężczyzny można znaleźć na stronie slaska.policja.gov.pl. "Skoków" dokonywał zawsze w czapce i zwyczajnym ubraniu. Ma ok. 170 cm wzrostu, jest szczupły, miał lekki zarost.