Pracownikom przedsiębiorstw, między innymi likwidowanych śląskich kopalń, tworzono fikcyjne historie choroby. Potem ZUS przyznawał im tak zwane renty zawodowe, których wysokość odpowiadała dotychczasowemu wynagrodzeniu. Nie tylko tworzono wsteczne historie choroby, ale w przychodni fałszowano także wyniki badań specjalistycznych. W efekcie z orzeczenia wynikało, że zachorowanie ma związek z wykonywaną pracą, co było podstawą do otrzymania renty zawodowej. Dokumenty były profesjonalnie przygotowane i ZUS nie mógł ich odrzucać. - Materiały, które w tej chwili mamy, wskazują na kilkadziesiąt rent przyznanych osobom, które nie miały do tego uprawnień. Szacujemy, że może być to nawet kilkaset osób- powiedziała sieci RMF FM Alicja Chytrek, rzeczniczka śląskiego komendanta policji. Załatwienie "lewej" renty kosztowało od 5 do 10 tysięcy złotych. Pieniądze trafiały do lekarza, naganiaczy i pielęgniarek wykonujących badania. Policja na razie nie ujawnia większej liczby szczegółów, bo - jej zdaniem - to dopiero wierzchołek góry lodowej.