Powstały przy ul. PCK krater miał powierzchnię ok. 100 m kw. i głębokości trzech-czterech metrów. Wraz z ziemią zapadł się samochód. Ponieważ została uszkodzona instalacja gazowa, mieszkania musiało opuścić kilkudziesięciu lokatorów. Spośród 40 ewakuowanych tylko kilka osób zdecydowało się skorzystać z pomocy miasta i przenocować w pobliskim kompleksie sportowym, pozostali spędzili noc u bliskich lub znajomych. - Sytuacja jest na obecną chwilę opanowana, dziura jest już prawie całkowicie zasypana - oznajmił na konferencji prasowej w siemianowickim magistracie prezydent miasta Jacek Guzy. W leju, z którego wcześniej strażacy wydobyli samochód osobowy, zmieściło się kilkanaście dużych ciężarówek materiału. Jak dodał prezydent, jeżeli nie będzie żadnych przeszkód, wieczorem mieszkańcy wrócą do budynku. Wkrótce do bloku ma zostać ponownie doprowadzona kanalizacja, a później gaz. W poniedziałek mają się rozpocząć badania geologiczne - specjalne odwierty mają dać odpowiedź na temat stanu terenu. Tuż po zapadnięciu się ziemi lokalne służby kryzysowe zwróciły się do Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) i Centralnego Zakładu Odwadniania Kopalń o sprawdzenie na mapach obszarów górniczych, czy przyczyną osunięcia się ziemi mogła być prowadzona w tym rejonie eksploatacja. - Po sprawdzeniu okazało się, że rzeczywiście do 2000 r. był to obszar górniczy. Nieistniejąca już kopalnia "Siemianowice" prowadziła tam wydobycie - i to płytko pod powierzchnią, bo ok. 50 m - powiedziała w niedzielę rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska. Z map górniczych wynika, że pod budynkiem biegnie dawny kopalniany chodnik. Wyrobiska te powstały w latach 1929-30, jeszcze w latach 60. wydobywano tu węgiel. Teraz, po wykonaniu odwiertów nieczynne wyrobiska mają zostać zamulone, czyli zostanie zastosowana technologia stosowana przy likwidacji wyrobisk górniczych. - Muszą być przeprowadzone badania geotechniczne, później będzie można przystąpić do wypełniania pustek szlamem. Może to być kwestia paru dni, a może paru tygodni To, jaka ilość materiału może tam wejść, jest zupełną niewiadomą - powiedział inspektor nadzoru budowlanego w Siemianowicach Grzegorz Malicki. Jak dodał, na wypełnienie podobnych pokładów potrzeba od kilkuset do nawet kilkunastu tysięcy metrów sześciennych materiału. Nie jest pewne, kto ostatecznie pokryje straty. Jak mówi prezydent, teren należy do likwidatora Huty Jedność. Nie czekając na rozstrzygnięcie tej kwestii, zabezpieczono środki z kasy miejskiej. Później prawdopodobnie władze będą się starać o odszkodowanie od Skarbu Państwa. Przedstawiciele urzędu miejskiego mówią, że jedna trzecia terenu miasta jest potencjalnie zagrożona podobnymi zjawiskami, bo pod ziemią biegną dawne wyrobiska, ten sam problem dotyczy wielu miast na Górnym Śląsku. - Na pewno w tym przypadku wydatnie "pomogła" nam pogoda - zaznaczył prezydent. - W latach transformacji troszeczkę zapomniano o Górnym Śląsku - pozamykano kopalnie i huty, ale nikt nie pamiętał, że tutaj geologicznie pod nami jest ser szwajcarski - dodał Guzy.