Mężczyzna twierdzi, że pieniądze były mu potrzebne na spłatę długu. Schemat kradzieży był zawsze taki sam. Najpierw do sklepu wchodził bardzo wysoki, czarnoskóry mężczyzna. Rozglądał się, coś kupował i wychodził. Zaraz potem dochodziło do napadu. Napastnik miał przy sobie siekierę, albo atrapę broni i był zamaskowany. Jego opis dokładnie zgadzał się jednak z wyglądem czarnoskórego mężczyzny, który odwiedzał sklep. Policja szybko połączyła oba fakty. Mężczyzna, którego rodzina pochodzi z Nigerii, a on sam jest obywatelem Polski, przyznał się do sześciu napadów. Nie ukradł dużo, ponieważ w czasie świątecznym, sklepowe kasy świeciły pustkami. Co ciekawe, rabusia zatrzymano po niedzielnej mszy, na którą poszedł bezpośrednio po dwóch napadach w Zabrzu i Bytomiu.