Szef spółki wodociągowej Janusz Stec przyznał, że w laboratorium przebadane zostały już próbki wody. Jest całkowicie bezpieczna, choć ma zły smak i przykry zapach. - Ta woda dociera do 25-30 tysięcy naszych odbiorców. Potrwa to co najmniej do godzin wieczornych, czyli do czasu jej zrzucenia z sieci wodociągowej - powiedział. Wodociągi na własny koszt dostarczają butelkowaną wodę pitną do żłobków, przedszkoli i szkół. Kłopoty odbiorców w Wiśle, Ustroniu i Skoczowie, którzy otrzymują wodę z ujęcia powierzchniowego w Wiśle Czarnym, rozpoczęły się w środę nad ranem. Ostatnio, ze względu na niski poziom w zbiorniku, zaczęto pobierać ją dodatkowo z awaryjnego ujęcia na potoku Malinka. W nocy z wtorku na środę lampa ultrafioletowa w firmie wodociągowej, która wykorzystywana jest do wykrywania anomalii, wskazała odstępstwo od normy. Janusz Stec powiedział, że natychmiast przestano pobierać wodę z ujęcia awaryjnego. Dodano też podchlorynu sodu w bezpiecznej ilości. Jego zwiększona dawka spowodowała jednak intensyfikację zapachu. - Nie potrafimy na razie go zidentyfikować. Badamy różne środki chemiczne, które służą do posypywania dróg. Być może coś zostało przedawkowane, a nastaje odwilż i woda spływa - powiedział szef firmy wodociągowej.